niedziela, 7 września 2014

Epilog.

- Harry, przecież mówię Ci,że zdążę. - przewróciłam oczami i ustałam przy jednej z wystaw w centrum handlowym.  W dzisiejszym dniu powtórzyłam to zdanie co najmniej dziesięć razy odkąd pół godziny temu wyszłam z domu. - Rozprawa zaczyna się za trzy godziny, nawet jeśli wsiądę teraz w samochód i ustanę w gigantycznym, naprawdę gigantycznym korku dojadę na czas. - upewniłam go, a On tylko nerwowo się zaśmiał. - Okej, skarbie jeśli mi nie ufasz możemy wziąć rozwód. - rzuciłam szybko chcąc ostudzić trochę atmosferę.
- Błagam Cię,mam wystarczająco dużo rozpraw jak na jeden raz. - odpowiedział zdenerwowany, a ja tylko powiedziałam mu, że go kocham i szybko się rozłączyłam. Wystarczy odebrać sukienkę Rosie z pralni, kupić Harremu tabletki uspokajające i załapać się pod drodze na jakąś kawę.
Łatwizna. 
- Babi? - usłyszałam za sobą i błyskawicznie się odwróciłam.
Proszę, nie teraz. 
- Co Ty tu robisz? - rzuciłam niepewnie w stronę blondynki.
- Odstresuje się.
- Ach, po prostu przyjmujesz do wiadomości,że to Hazz wygra? - założyłam ręce na pięści patrząc nieufnie w stronę Taylor.
- Proszę Cię. - roześmiała się w głos. - Jemu nigdy nic w życiu nie wychodzi.
- Nie wychodziło. - poprawiłam ją. - Ponieważ trafił na Ciebie. - odgryzłam się i odwróciłam się na pięcie.
- Do zobaczenia w sądzie! - krzyknęła na głos i jak Boga kocham, poczułam na sobie kilkanaście zdezorientowanych spojrzeń.
IdiotkaIdiotkaIdiotkaIdiotka. 
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i szybko wysłałam Harremu sms'a o tym,że zaraz będę w domu. Odebrałam ubrania Rosie, w sekundzie wstąpiłam do apteki i błyskawicznie kupiłam kawę i ciastka dla mojej córeczki i męża.
- Znowu się spotykamy. - usłyszałam za sobą niski, męski głos a kiedy się odwróciłam zobaczyłam tych dwóch facetów którzy kilka miesięcy temu mnie ''porwali''.
Nie,nie znowu.
- Czego chcecie? - syknęłam usiłując wsunąć klucze od samochodu w drzwi auta.  
- Zupełnie niczego. Musisz po prostu pojechać z Nami.
- Nigdzie się nie ruszam! - krzyknęłam kiedy jeden z nich podszedł bliżej.
- Nie Ty tutaj decydujesz. - zaśmiał się głośno, podczas gdy drugi z całych sił wepchnął mnie do samochodu.

***

- Widziałeś Babi? - zapytałem kiedy Louis wpadł na korytarz. Chłopak pokręcił głową, a ja z niedowierzaniem popatrzyłem na zegarek. 
- Zostało piętnaście minut. - rzuciłem panicznie chodząc w tę i z powrotem po korytarzu sądowym. - Niemożliwe,że się spóźni. 
- Dzwoniłeś?
- Jasne, nie odbiera. 
- Babi? 
- A kto kurwa? Boje się,że coś jej się stało. - dodałem szybko, patrząc na bruneta.
- To szaleństwo. Ty musisz tu zostać,ale ja pojadę jej poszukać. - powiedział, a ja pokiwałem głową. Chłopak odwrócił się i już miał odejść, jednak odwrócił się i  z nadzieją spojrzał w moją stronę - Daj z siebie wszystko. - uśmiechnął się. - I przedłużaj rozprawę jak długo się da. - skiną głową i opuścił sąd.

*** 

Patrzyłam przed siebie na dwóch mężczyzn. Siedziałam z tyłu auta, podczas gdy jeden z nich kierował a drugi zajmował miejsce pasażera. Drzwi były zablokowane bez jakichkolwiek szans na ucieczkę. 
- Hmm, gdzie jedziemy? - zapytałam, a jeden z nich odwrócił się w moją stronę patrząc z kapryśną miną. 
- Zabić Cię. - ryknął, a drugi wybuchnął śmiechem. - Za pięć minut będziemy na  miejscu. - dodał szybko puszczając mi oczko. 
- On żartuje. - wtrącił facet za kierownicą. - Nie zabijemy Cię, poczekamy do końca rozprawy i spokojnie wrócisz. -  parsknął, a drugi głęboko jęknął wyrażając swoje niezadowolenie. 
- A więc to Taylor was przysłała? - zapytałam, chociaż praktycznie znałam odpowiedź.
- Własnie tak. - odpowiedział szybko. - Dziś i tego pamiętnego wieczora, kiedy Twój kochaś wrocił poturbowany.
- Dziwka. - syknęłam, a samochód wypełnił się śmiechem.
- I to jaka! Jest taka ostra!
- Jesteś taki obleśny! Fuuj. - skomentowałam szybko czując niesmak, a samochód ustał.
- To tutaj. - rzucił i nagle drzwi odblokowały się. Wysiadłam z auta, poniekąd wierząc,że nic mi nie grozi. Otrzepałam swoje spodnie i stanęłam na równych nogach.
- Naprawdę to zrobiła? - usłyszałam za sobą męski głos i szybko się odwróciłam. To chłopak Taylor. Co ma na myśli?
- Tak. - odezwał się jeden z nich, a ja zmierzwiłam ręką włosy.
- O co chodzi? - odezwałam się patrząc na faceta który też poniekąd wziął udział w akcji ''Odwrócić życie Harrego Stylesa do góry nogami.''
- Chodź ze mną. - rzucił nagle i podszedł do dwóch facetów którzy momentalnie pojawili się przy moich ramionach. Uśmiechnął się i wyjął z tylnej kieszeni portfel wręczając mężczyznom pieniądze, a Ci natychmiast mnie puścili. - Chodź ze mną. - powtórzył a ja z jakiegoś powodu wiedziałam, że mam mu zaufać.
Wsiadłam z nim do auta, a ten w momencie ruszył.
- Dlaczego mi pomagasz? - odważyłam się i zadałam mu dręczące mnie pytanie.
- Skąd wiesz,że chcę Ci pomóc, a nie robię tego dla własnych korzyści?
- Jak na przykład? - dopytywałam, patrząc na chłopaka.
- Jak na przykład odzyskanie prawdziwej Taylor. Tej w której się zakochałem, a nie tej która robi wszystko by zniszczyć życie innego człowieka. - wytłumaczył.
- Och... - wykrztusiłam nagle odwracając wzrok. Chłopak uśmiechnął się i dodał gazu. - Co chcesz zrobić?
- Myślę, że chcę by było jak najlepiej.
- To znaczy?
- Odwiozę Cię do sądu - ty zeznasz zgodnie z prawdą, a ja niestety zeznam przeciw Taylor.
- Przecież ją kochasz... - wyszeptałam patrząc na faceta, który jest chyba najsłodszym człowiekiem świata - oczywiście pomijając Harrego no i może Rosie, ewentualnie córkę mojej - nieważne.
- Dlatego właśnie muszę tak postąpić. W innym wypadku, nie odzyskam jej już nigdy. - spojrzałam na Niego ostatni raz i spuściłam głowę - Ty naprawdę ją kochasz...

***

- NIGDY KURWA W ŻYCIU NIE UDERZYŁEM DZIECKA! - krzyknąłem kiedy czułem, że wszystko wewnątrz mnie się zawala. Ona posądzała mnie o bicie mojej córeczki, mojej Rosie. - Wiesz to bardzo dobrze! - krzyknąłem a twarz Taylor pokryło rozbawienie. 
- To prawda. - powiedziała dziewczyna siedząca obok blondyny a ja bezsilnie opadłem na krzesło. Panicznie potrzebowałem Babi, tu i teraz. Potrzebowałam jej oczu, żeby mogła mnie wesprzeć. Posłałem spojrzenie w stronę Louisa, a On pokiwał nieręcznie głową. BOŻE POMÓŻ MI. 
- Czy Pan Styles ma jakichś świadków? - starsza kobieta, ubrana w te debilne ubranie zwróciła się do mnie. Spojrzałem na nią. Chłopaki już zeznawali - została Babi jednak niema jej. Spojrzałem na Taylor, i wiedziałem, że Ona coś wie. 
- Ja... - zacząłem ale drzwi od sali otworzyły się, a głośny krzyk zwrócił uwagę wszystkich osobników na sali.
- Masz mnie puścić! - krzyknęła i pchnęła mężczyznę wyższego od Niej o co najmniej pół metra. - Chcę zeznawać! - dodała, a ochroniarz na rozkaz sędzi przestał stawiać opory. Wszedł za nią ten kutas - Taylor. Spojrzałem na nią, a Ona ułożyła usta w dzióbek posyłając mi cichego całusa. 
- Proszę podejść do barierki. - rzuciła kobieta, a Babi natychmiastowo znalazła się w wspomnianym miejscu. - Więc kim pani jest? Ile ma lat? Czy jest pani spokrewniona, spowinowacona z którąś ze stron? 
- Nazywam się Babi Styles. Jestem żoną Harrego. Mam 18 lat, obecnie nie pracuję. - zaczęłam, a kobieta tylko potakiwała. 
- Więc co pani wie w tej sprawie? 
- Wiem tyle,że Harry w życiu nie zrobiłby czegoś co zaszkodziło by jego córce. Kocha ją ponad życie, gdyby tak nie było - to po co by o Nią walczył?
- Pani Smith też walczy o dziecko, więc też jej zależy. O to pani chodzi? 
- To dwie inne rzeczy. - skomentowałam szybko. - Harry robi to z miłości do dziecka, a Taylor chce zniszczyć mojego męża. 
- Czy ma pani pewność,że to wszystko prawda? - skinęłam głową i już miałam coś powiedzieć, ale po całej sali rozniósł się donośny głos. 
- Potwierdzam. - wszystkie oczy zwróciły się w kierunku chłopaka Taylor. - Wszystko co powiedziała Pani Styles to prawda. - Harry westchnął głęboko, a Taylor z niedowierzaniem patrzyła na biednego chłopaka. Mamy finał. 

***

- Harry czy mógłbyś pokroić te pomidory? - zapytała moja mama, a Harry natychmiast znalazł się obok niej, zabierając za zadaną pracę. 
- Oczywiście mamo. - posłał jej szeroki uśmiech i zaczął kroić warzywa. 
Jesteśmy małżeństwem już od calusieńkich dwóch lat. Dziś wyprawiamy grilla z tej własnie okazji. Wszystko układa się tak jak należy.  Co do sprawy sprzed dwóch lat - Harry został prawnym opiekunem Rosie, Taylor nadal jest ze swoim chłopakiem a my spodziewamy się trzeciego dziecka. Nasz dwuletni synek Andie, jest słodkim brunetem z dołeczkami. Rosie chodzi już do przedszkola i wszystko układa się rewelacyjnie. Harry zgodził się by Taylor widywała się  z córką w weekendy, oczywiście nie musiał tego robić. 
- Czy Ty podrywasz moją matkę? - zapytałam wyciągając z piekarnika kurczaka. 
- Ja?! NIE! - wykrzyknął radośnie, a kiedy odstawiłam potrawę wpił się w moje usta. - Po prostu jest wiele powodów dla których ją kocham.
- Co? - moje płuca przestały działać, a ja spojrzałam na mojego męża - Jak na przykład? - zapytałam szybko. 
- Pierwszy - urodziła Ciebie. Drugi - wychowała Cię. I Trzeci jesteś tak cholernie piękna. 
- Ten ostatni to powód dla którego ją kochasz? 
- No tak! Przecież jesteś do Niej tak cholernie podobna! 
- Głupku! - pisnęłam a On gwałtownie przyciągnął mnie do siebie. 
- Ale tylko Twój. 

______________________
HI! Wiem,że macie mnie już dość :) 
HAHAHA, PRZEPRASZAM :( 
tyle czasu nic niedodawałam, ale ten blog był taki trudny :O
NWM czemu, mimo wszystko. 
DZIĘKUJĘ,ŻE ZEMNĄ BYLIŚCIE - JAK ZWYKLE. 
BAAAAAAAARDZO WAS KOCHAM. 
JEŻELI MOŻECIE ZOSTAWCIE KOMENTARZ- TO DLA MNIE BAARDZO WAŻNE!
AKTUALNIE MAM JEDNEGO BLOGA O LOU -
jeśli jest ktoś zainteresowany - zapraszam. 


 KOCHAM! ♥ 
MIŁEGO ŻYCIA! :*:*:*:*:*:*




wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 15.

Harry dosłownie wyskoczył z samochodu i szybko pobiegł w stronę domu Taylor. On był cholernie zdenerwowany. Wiedziałam,że za chwile wydarzy się coś,czego będzie później żałował, a moim celem było to, by za wszelką odciągnąć go od tego. Podbiegł do drzwi i gwałtownie zaczął w nie walić. Jego pięście uderzały w drewnianą deskę, a jego gniew tylko rósł. Szarpał za klatkę, krzycząc,że mają go wpuścić.
- Taylor,kurwa! Otwórz te pieprzone drzwi! - darł się, nie przestając  walić o nie ustępującą posadzkę. - Ja ją kurwa zabiję! - krzyknął patrząc na mnie przelotnie.
- Harry! Harry posłuchaj! - próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę. - Nie możesz nic im zrobić! W innym wypadku... - w tym momencie drzwi się otworzyły a naszym oczom ukazał się mężczyzna. Był trochę starszy niż Harry, ale trochę niższy. Patrzył na Nas jak na wariatów, ale to przecież On siedział pod jednym dachem z psychopatką.
- Czego chcesz? - zwrócił się do Harrego, a ja zamarłam. To był koniec. Styles nie powiedział ani słowa, patrzył na Niego a kiedy do naszych uszu dotarł głośny krzyk Rose wiedziałam, że jeżeli go nie przepuści On go zabije.  Mój mąż ruszył w kierunku domu, niestety kochanek Tay, zagrodził mu przejście - Harry nie wahał się w ogóle. Wziął zamach i jego pięść wylądowała centralnie pośrodku twarzy bruneta. Pisnęłam cicho, patrząc jak Harry przepycha się pomiędzy trzymającym się za nos chłopakiem. W korytarzu stało kilka walizek, Harry aż gotował się w środku.
- Gdzie.Jest.Kurwa.Moje.Dziecko. - wysyczał patrząc na Taylor. Z twarzy blondynki, nie potrafiłam odczytać żadnych emocji. Patrzyła na mnie tak jakby z wyższością?
- Och, Styles nie potrafisz się dzieckiem zaopiekować a chcesz je na zawsze? - zaśmiała się a ja złapałam Harrego za rękę. Jestem pewna, że jeszcze kilka słów i skończy jak jej partner.
- Oddaj mi kurwa dziecko! - krzyknął a zza drzwi usłyszeliśmy płacz dziecka. - Rosie skarbie! - krzyknął i podbiegł do drzwi, jednak te były zamknięte. To przegięcie. - Nie masz prawa jej tu kurwa trzymać! Jesteś psychopatką i kurwa dajesz mi klucze albo wyważę te drzwi.
- Nie zrobisz tego. - zaśmiała się zakładając ręce na piersi. - Jesteś tylko idiotą. - Harry odwrócił się w jej kierunku, a ja nie wytrzymałam i centralnie wymierzyłam jej pięścią w twarz. Harry zrobił wielkie oczy nie wierząc w to co właśnie zobaczył, a ja spojrzałam przelotnie na Taylor i podeszłam do drzwi.
- Rosie, skarbie nie płacz. - uklęknęłam przy drewnianej barierce. - Tatuś tutaj jest. - ciągnęłam dalej delikatnie pukając w drzwi. - Jesteś bardzo dzielna, musisz tylko odsunąć się daleko od drzwi a już za chwilę będziemy w domku.
- Mamusia Babi? - załkała cicho, a moje serce zaczęło walić jak młot. Czy Ona właśnie...
- Tak skarbie, jesteśmy tutaj... proszę odsuń się a już za chwilę będziemy razem. - Harry patrzył na mnie zrozpaczony.
- Nie... tatuś niedobry. - powiedziała a ja spojrzałam w kierunku mojego męża a później w kierunku blondyny. Byłam pewna,że ta wariatka coś jej nagadała.
- Rosie, dlaczego? - Hazz uklęknął obok mnie.
- Mama Taylor mówiła,że tatuś zostawił mnie. - otworzyłam buzię, a Harry wstał i z wielką prędkością zaczął podchodzić do blondynki. Złapałam go za rękę i zatrzymałam przy sobie posyłając proszące spojrzenie.
- Skarbie, jeżeli odsuniesz się od drzwi - obiecuję Ci,że tatuś będzie z Tobą już na zawsze. Zobaczysz, tylko musisz się odsunąć, dobrze? - zapytałam a dziewczynka delikatnie załkała.
- Tak, mamusiu.
- Okej, córeczko, kiedy będziesz gotowa krzyknij. - nastała cisza, a Harry spojrzał na Taylor, lecz ta nie zmieniła zdania - nie chciała dać klucza.
- Jusz! - krzyknęła Rosie a wraz z jej krzykiem, pod siłą Harrego drzwi opadły wprost do pokoju. Styles szybko podbiegł do swojej córki i wziął ją na ręce.
- Księżniczko! - krzyknął i mocno ją przytulił.
- Chcę do mamusi. - powiedziała, a Taylor z wyższością podeszła do nas.
- Rosie, kocha... - zaczęła i wyciągnęła ręce w jej kierunku, niestety Rosie się odwróciła.
- Chcę do mamusi Babi. - wyszeptała a Harry głęboko odetchnął. Spojrzał w moim kierunku i posłał mi delikatny uśmiech. Ja natomiast stałam osłupiała, niezdolna do jakichkolwiek logicznych działań.Wzięłam dziewczynkę na ręce a ta momentalnie wtuliła się we mnie. Uśmiechnęłam się tak jakby do siebie mocniej ją tuląc. Mój skarbek. Moja córeczka.
- Jedziemy do domu. - zarządził Harry a ja delikatnie skinęłam głową. Taylor patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha.
- Nie ujdzie Ci to na sucho! - krzyknęła Taylor kiedy byliśmy już na zewnątrz.
- Jutro stracisz kompletny kontakt z tym dzieckiem! - wyrzucił z siebie na jednym wydechu odwracając się w kierunku dziewczyny. - Na zawsze!
- Nie pozwolę na to. - odburknęła zakładając ręce na piersi.
- Ja nie pozwolę na to, by ktoś taktował moje dziecko jak przedmiot. - krzyknął i zajął miejsce w samochodzie. Ja siedziałam z Rosie z tyłu, a dziewczynka cały czas się tuliła. Głaskałam ją delikatnie po główce w celu uspokojenia. Harry zmierzył nas wzrokiem, a następnie ruszył w kierunku domu.
- Kocham mamusię. - powiedziała całując mnie w policzek. Wiedziałam,że Harry się uśmiecha. Byłam tego pewna.
- Wiesz,że tatuś bardzo Cię kocha? - zapytałam patrząc na małą blondynkę.
- Wiem. - wypuściłam powietrze które zgromadziło się w moich płucach w ciągu kilku chwil. - Ja też kocham mojego tatka.

***

- Gdzie byłeś? - zapytałam, kiedy Harry wszedł do naszej sypialni. 
- Usypiałem małą. - uśmiechnął się. - Jestem taki szczęśliwy. - usiadł na łóżku patrząc w moim kierunku. - Że mam ją, że mam Ciebie. - posłałam mu uśmiech i poprawiłam włosy. 
- Wiesz,że Rosie wcale tak nie myślała? Była pod presją. Nigdy nie powiedziała by Ci wprost,że Cię nie kocha. 
- Tak, jasne,że wiem. Tylko to naprawdę cholernie zabolało. - powiedział i spuścił głowę. 
- Wiem skarbie. Wiem. - uklęknęłam na kolanach i przytuliłam się do jego torsu. - Chodź spać, musisz się wyspać. Jutro wielki dzień. 
- Nie chcę zapeszać,ale naprawdę czuję,że damy radę. 
- Jasne,że tak. - powiedziałam składając pojedyncze pocałunki na jego plecach. 
- Damy radę. - powtórzył. - Ale tylko jeśli będziemy tam razem. 


______________
Hej skarby! x Przepraszam za tak długą przerwę,ale jak to w wakacje. 
Była koleżanka pojechała, potem kuzynki, ja do kuzynek i zleciało :)
Mam nadzieję,że rozdział znośny :)
Tak więc 
DOSZLIŚMY DO TEGO MOMENTU. 
ROZPRAWA.
Jak myślicie? Kto wygra? 
Stawiacie na Harrego czy Tay? :) ^^

























piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 14.



Zamknęłam delikatnie oczy, a Harry bardziej ścisnął moją dłoń. Pod moimi nogami poczułam gorący, przyjemny piasek. Jesteśmy tu już sześć dni, a z dnia na dzień jest tu coraz magiczniej. Codziennie wychodzimy by podziwiać piękny zachód słońca. Idziemy brzegiem, więc o moje stopy kilkakrotnie chlupocze woda. Wszystko jest takie magiczne... Jest takie bo On tu jest.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę,że jesteś tu ze mną. - powiedział Harry, obracając mną w jego kierunku tak,że stałam naprzeciwko niego. - Jesteś moją jedyną nadzieją. - dokończył i zaczął delikatnie gładzić mój policzek. Kosmyk włosów który opadł kilka sekund temu błyskawicznie znalazł się za moim uchem. Uśmiechnęłam się do mojego męża i biorąc jego dłoń w swoją delikatnie ją pocałowałam.
- Bardzo Cię kocham. - powiedziałam i delikatnie opuściłam nasze dłonie. Kiedy jedna dłoń zamknięta była w uścisku Harrego, swoją własną błądził po moim ramieniu. - Jesteś moim narkotykiem, karmisz mnie dotykiem - potrzebuję Cię. - wyszeptałam a On delikatnie złapał za mój policzek i wpił się w moje usta. Trzymałam swoje ręce na jego klatce piersiowej a On swoje złączone miał na wysokości moich pleców.Przechyliłam głowę tak, by mój mąż miał lepszy dostęp. Zaczął składać na mojej szyi mokre,delikatne pocałunki dając mi tym ogromną przyjemność. Wplątałam ręce w jego włosy, na co delikatnie uśmiechnął się przez pocałunek.
- Jutro musimy wracać. - wyszeptał prosto do mojego ucha drażniąc przy tym jego płatek. Tak, to zdecydowanie nie była myśl którą chciałam  w tym momencie rozważać. Z jednej strony cieszyłam się na powrót do domu i zobaczenie Rosie, ale z drugiej oznaczało to tyle co powrót do codzienności i spraw związanych z Taylor i sądem. - Rozprawa jest w poniedziałek. - spuściłam delikatnie głowę i wtuliłam się w jego ciało.
- Jesteś najlepszym ojcem jakiego znam. - powiedziałam ponownie splatając nasze dłonie.
- Tak bardzo Cię kocham. - powiedział i delikatnie mnie pocałował. - Bardzo. - powtórzył i wziął mnie na ręce niczym pannę młodą. Teraz marzyłam tylko o tym, by do końca życia zasypiać i budzić się właśnie przy nim.
- Chcę, żeby tak było już zawsze. - wyszeptałam cicho i mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

***

- Myślisz,że zabraliśmy wszystko? -Harry posłał mi pytające spojrzenie, wkładając moją kosmetyczkę do ogromnej walizki.
- Raczej tak. - pokiwałam głowa rozglądając się po pokoju. - Mamy wszystko. - powiedziałam a Harry podszedł do mnie i mocno przytulił. 
- Musisz mi coś obiecać. - spojrzał mi prosto w oczy z tą swoją poważną miną. Spojrzałam na niego wyczekująco i kiwnęłam głową na znak,by mówił dalej. 
- Obiecaj mi, że cokolwiek wydarzy się w moim życiu - zostaniesz ze mną. 
- Harry...
- Proszę...
- Obiecuję Ci, że cokolwiek by się nie wydarzyło zostanę z Tobą, by Cię wspierać. Nawet jeżeli nie będziesz mnie chciał zostanę z Tobą. 
- Babi, nie mów tak. 
- Kocham Cię skarbie. - powiedziałam i delikatnie wpiłam się w jego wargi. Godzinę później siedzieliśmy już w samolocie. Wtuliłam się delikatnie w Harrego i odpłynęłam. Mój mąż słuchał piosenek i robił coś na tablecie. Jakieś przelewy czy coś. Kiedy dotarliśmy na miejsce limuzyna już na nas czekała. Starszy mężczyzna zabrał walizkę od Stylesa i zapakował ją do bagażnika. Kiedy siedzieliśmy w aucie, złączyłam nasze palce i zaczęłam się nimi nerwowo bawić. Harrego były takie długie i delikatne. Przejechałam delikatnie po niewielkim tatuażu w kształcie krzyżyka . Harry uśmiechnął się delikatnie i objął  mnie ramieniem. 
- Boisz się? - zapytał patrząc mi prosto w oczy. 
- Nie, dopóki Ty jesteś ze mną. - odpowiedziałam a On pocałował mnie w czubek głowy. W przeciągu kilkudziesięciu minut byliśmy w domu. Odetchnęłam głęboko i nadal trzymając dłoń Harrego weszliśmy do środka. Takiego widoku to ja się nie spodziewałam. Uśmiech momentalnie znikł z moich ust. Matka Harrego stała do nas tyłem tuląc się do jego ojczyma, a Gemma siedziała na fotelu płacząc. 
- Umarł ktoś? - Harry posłał wszystkim pytające spojrzenie. Momentalnie wszystkie pary oczy skupione były na Nas. 
- H-harry... - matka Harrego podeszła bliżej niego, lecz w połowie drogi się zatrzymała. 
- Taylor tu była. - powiedziała Gemma, a ja poczułam jak dłoń mojego męża dosłownie miażdży moją. 
- Gdzie.Jest.Moja.Córka. - wysyczał przez zęby a ja pisnęłam z bólu jaki odczuwałam. 
- Ona... zabrała ją... - widziałam jak oczy Harrego robiły się ciemne. Mięśnie jego ciała momentalnie się napięły. 
- Oddaliście jej moje dziecko?! - Harry patrzył na nich zabójczym wzrokiem. Przyrzekam,ze jeżeli mógłby nim zabijać - byłyby ofiary. 
- Nie-nie-mogliśmy zrobić... Harry zroz...
- Milcz. - przerwał jej, a ja delikatnie złapałam za jego ramię, chcąc go chodź trochę uspokoić. 
- Harry... - syknęłam przerażona. 
- Jedziemy. - rozkazał i dosłownie siłą wepchnął mnie do samochodu. Spodziewałam się najgorszego - jednak na to co zobaczyłam później, nie byłam przygotowana. 


______________________
Hej Misie! x 
Ogłoszenia parafialne - wprowadzam zasadę 
25 komentarzy - następny rozdział. 
I odwołuję zasadę z czwartkiem. Są wakacje i serio się nie wyrabiam.
Przewiduję na tym blogu ok 2o rozdziałów i END
tylko nadal myślę czy Happy czy Sad END :) x
HAHAHA Kocham Was bardzo mocno! x  
Być może coś pojawi się na początku tygodnia! x :*:*:*


piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 13.

MUZYKA. są sceny + 18, możecie spokojnie ominąć notkę. 

Babi dosłownie zasnęła mi na kolanach a ja - jako dobry mąż, wziąłem ją na ręce i zacząłem kierować się w stronę naszej sypialni. Kiedy dotarliśmy na miejsce, całe pomieszczenie było w świeczkach, starałem się ale chyba nici.
- Jesteś taki silny. - zamruczała cicho, chwilę później chichocząc.
- Nie śpisz? - zapytałem patrząc w jej duże oczy. Są piękne - najpiękniejsze.
- Nie chciało mi się iść. - powiedziała zabawnie i ułożyła swoje usta w dzióbek, wymuszając tym samym pocałunek ode mnie. Zrobiłem to z przyjemnością, zawsze to robię. Uśmiechnąłem się do niej i postawiłem ją na ziemi. Otworzyła szeroko swoje oczy mierząc dokładnie każdy szczegół.
Harry mistrzu! - moja podświadomość dodawała mi otuchy. Babi podeszła do mnie bliżej i mocno wtuliła się w moją klatkę piersiową. Uniosłem delikatnie jej podbródek, a ona gwałtownie wpiła się w moje usta. Uśmiechnąłem się przez pocałunek myśląc o ''takiej'' Babi której nie znałem, a dopiero poznawałem. I tak jak zawsze i wszędzie - podobała mi się ona. Czułem się taki cholernie szczęśliwy. Wszystko we mnie próbowało wyskoczyć i zacząć tańczyć taniec zwycięstwa. Wszystko, wliczając w to te stado motyli które błądziło po moim brzuchu. Jest zdecydowanie idealnie.
- Spokojnie Kopciuszku. - zaśmiałem się kiedy oboje się od siebie oderwaliśmy by zaczerpnąć trochę powietrza. Ujrzał na twarzy mojej żony smutek? - Skarbie, coś nie tak? - zapytałem zmuszając ją by na mnie spojrzała, lecz ona uparcie wlepiała swój wzrok w ziemię. Kiedy jednak obdarzyła mnie swoim spojrzeniem nie umiałem odczytać z wyrazu jej twarzy nic. - Wszystko w porządku? Żałujesz tego co zrobiłaś? - cholera jak ja bałem się jej odpowiedzi. Pomiędzy naszymi ciężkimi oddechami, towarzyszył mi też niepokój przed tym co powie. Jeżeli odpowie twierdząco umrę - kurwa przyrzekam, że pójdę się powiesić. - Babi... - ponaglałem ją ale Ona tylko posłała mi słaby uśmiech, kompletnie zbijając mnie tym z tropu.
- Jak mogłeś tak pomyśleć? - zapytała łamiącym się głosem. - To co się teraz dzieje... jestem najszczęśliwszą osobą na tej ziemi. Każdego dnia dziękuję Bogu, że mam Ciebie, Rosie - że mam rodzinę.
- Skarbie, więc w czym jest problem? - zapytałem kompletnie zdezorientowany. Skoro była szczęśliwa z tego co zrobiła to dlaczego na jej twarzy gościł smutek?Nic już nie rozumiałem.
- Boję się, że jeżeli szczęście tak szybko przyszło, może równie szybko odejść. - spuściła wzrok a ja ponownie złapałem za jej podbródek zmuszając by na mnie spojrzała.
- Babi, całym sercem będę próbował codziennie oświetlać Twoje życie szczęściem, miłością wszystkim czego będziesz potrzebowała. Sprawię, że będziesz czuła się bezpiecznie w każdym zakątku świata, ponieważ jesteś teraz największą częścią mojego serca. - na te słowa gwałtownie wpiła się w moje usta.
- Jestem gotowa Harry... - wyszeptała cicho, prosto do moich ust.
- Co?
- Jestem gotowa. - musnęła dolną część mojej wargi, robiąc to chyba najseksowniej na świecie, co zwaliło mnie z nóg.
- Chcesz,żebym był Twoim pierwszym? - zapytałem nie odrywając od niej swojego wzroku.
- I ostatnim. - dokończyła szybko, patrząc mi prosto w oczy. - Na zawsze.
- Na zawsze. - powtórzyłem i ponownie wpiłem się w jej usta. Owinęła ręce wokół mojego karku, a ja złapałem ją za uda tym samym unosząc do góry. Nie odrywając swoich ust od ust Babi zaniosłem ją do łóżka. Kiedy położyłem ją na posłaniu, obje ręce położyłem na wysokości jej głowy, podpierając swoje ciało. Zachłannie odwzajemniałem pocałunki mojej cudownej żony. Położyłem dłoń na jej piersi delikatnie ją masując. Uśmiechnęła się na to chyba''miłe'' uczucie. Chwilę później Babi, była zakłopotana moją koszulą która nie chciała jej odpuścić. Zabawnie zmarszczyła nosek, kiedy sam zdjąłem ją górą.
- Popsuta jakaś. - rzuciła a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Zdecydowanie. - potwierdziłem i obróciłem nami tak, że teraz to ona była na górze. Jednym zwinnym ruchem zdjąłem z niej top od jej dwuczęściowej sukienki, i w cholerę się uśmiechnąłem kiedy dostrzegłem się, że stanik ''nie wyglądał'' przy tej sukience dobrze. Uśmiechnąłem się do niej kiedy przyłapała mnie na podziwianiu jej ciała.
- Harry... - spojrzała mi prosto w oczy. - To mój pierwszy raz. - wyszeptała prawie niedosłyszalnie. Wiedziałem to, mówiła mi.
- Mój też. - rzuciłem a Ona uśmiechnęła się szeroko.
- Nie żartuję... ja, nie wiem co robić. - spojrzałem na nią z uśmiechem. Boże jak ja kochałem tą jej ''skromność''.
- Zajmę się wszystkim. - wyszeptałem do jej ucha drażniąc przy tym jego płatek. Zadrżała. - Sprawię,że zapamiętasz to do końca życia. - wysapałem i począłem składać  na jej szyi ścieżkę pocałunków prowadzącą prosto do jej dekoltu. - Jesteś idealna... Do ostatniego włosa na twojej idealnej głowie. - zachichotała słodko i oddała mój pocałunek.

*Perspektywa Babi*
Moje ciało przeszywały wszelakie dreszcze. Dreszcz przyjemności, uznania, szczęścia i zażenowania? Kiedy podziwiałam idealne ciało Harrego, czułam się jak sierota. W głowie miałam myśli o tym jak wyglądał pierwszy raz Harrego i Taylor. Była lepsza? Bardziej doświadczona?
Pewnie,ze była. - moja podświadomość postanowiła być przeciwko mnie. Harry zjeżdżał ze swoimi idealnie delikatnymi pocałunkami coraz niżej i niżej aż dotarł do celu. Zdjął moją biała bieliznę i oblizując dwa swoje palce włożył je we mnie. Pisnęłam z bólu i przyjemności jaką poczułam. Owinęłam nogi wokół jego klatki i gwałtownie wbiłam swoje paznokcie w jego plecy, zostawiając po sobie czerwone szramy. Ponownie obrócił nami tak,że to ja byłam na górze Styles pozbawiony był już swoich galowych spodni więc jedyną barierą między mną a moim mężem były bokserki. Drżącymi rękoma pomogłam mu je ściągnąć, a moim oczom ukazał się jego członek.
- Babi tak cholernie pragnę Cię poczuć. - wysapał mi do ucha, obdarowując je pocałunkami. Schyliłam się nad nim ocierając swoją klatką piersiową o jego. Złapałam za jego członka i delikatnie zaczęłam go masować. Harry jęczał prosząc o więcej. Dawałam mu przyjemność?
- Jesteś gotowa? - zapytał ledwo dosłyszalnie a ja jedynie pokiwałam twierdząco głową. Delikatnie wbił się we mnie a ja jęknęłam z przyjemności jaka zagościła w moim ciele. - Jesteś taka ciasna. - zaśmiał się zagłuszając moje krzyki pocałunkami.
- To ty jesteś taki duży. - wysapałam i dopiero po chwili doszło do mnie co tak naprawdę powiedziałam. Harry chyba zobaczył moje zakłopotanie bo zaczął się śmiać.  Poruszał się coraz szybciej, wysyłając mnie tym samym do kosmosu. Jakie to było cudowne. Był taki delikatny a zarazem gwałtowny - był idealny.
- Babi mów do mnie. - wysapał gwałtownie, przesuwając swoje ręce z moich bioder w okolice pośladków.
- C-co? - wykrztusiłam myśląc,że się przesłyszałam.
- Mów do mnie. - powiedział bardziej zrozumiale niż poprzednim razem. Dobra w sumie co mi szkodzi? I tak już się bardziej nie zbłaźnię.
- Jesteś taki seksowny kiedy dajesz mi przyjemność...- urwałam patrząc jak szeroko się uśmiecha. - Taki duży... Jesteś całym moim światem, osobistym promieniem w moim tunelu. - mówiłam pomiędzy jękami i gorącymi pocałunkami. - Jesteś po prostu wszystkim co mam. - dokończyłam ostatnimi resztkami sił, a moje ciało zalała fala przyjemności. Przeżywałam teraz swój własny osobisty kosmos - z moim mężem. Osobistym mężem. Opadłam na łóżko obok Harrego ciężko dysząc, a On objął mnie ramieniem. Jego oddech również był ciężki i nieunormowany. Opadłam na jego klatkę piersiową słysząc bicie jego serca.
- Ono bije Tylko dla Ciebie...


____________________
Siemka! x Tak wiem, macie mi za złe - obiecuję coś,ale jak zwykle dupa.
 Czuję się źle z tym, że znowu się nie wywiązałam + dałam ten okropnie dupny rozdział -,- < nie umiem tego pisać>  ale są wakacje i tak strasznie piękna pogoda, że aż grzech nie skorzystać. 
Okej :)
Dzięki za komentarze i postaram się bardziej nie nawalać. 
Lots of Love ♥ 





czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 12.


- Chodź ze mną. - Gemma podaje mi rękę, kiedy ja kieruję się w stronę stolików po jednym z tańców.
- O co chodzi? - pytam,ale ona nie odpowiada. Dziewczyna ciągnie mnie w bliżej nieznanym mi kierunku.
Nagle znajdujemy się na zewnątrz, dziewczyna kieruje się w stronę limuzyny a ja ciągle podążam za nią.
- To jakiś żart? - pytam, a Ona tylko mnie ucisza. Kiedy wsiadamy do samochodu, patrzę na Nią zdezorientowana. - To podchodzi pod uprowadzenie. - mówię a Ona parska śmiechem.
- Wszystko jest w porządku. - mówi posyłając mi swój uśmiech. Auto rusza a ja postanawiam się już nie odzywać. W momencie w którym samochód się zatrzymuje, rozpoznaję nasz dom.
- Przyjechaliśmy do domu? - pytam, a Ona ponownie mnie ignoruje i wychodzi z samochodu uporczywie czekając aż powtórzę jej poczynanie. - Ekhem? - staję naprzeciwko dziewczyny z założonymi rękoma.
- No chodź. - pośpiesza mnie i ponownie łapie za moją dłoń. Czy to jest jakiś żart? A może to nie Gemma? Tylko jakiś facet przebrany za nią, który chce mnie zgwałcić i uprowadzić.
- Kim jesteś? - pytam i wyrywam swoją dłoń z uścisku ''kogoś''. Ten ktoś zaczyna się śmiać i patrzy na mnie wymownie.
- Hej, jestem Gemma, jakieś cztery godziny temu wyszłaś za mąż za mojego brata. Miło mi Cię poznać. - podaje mi rękę, ale ja ją cofam.
- Gdzie idziemy?
- Och, myślę, że to Twój dom. - no jasne. - Okej, okej. Tylko pytam. Pewnie nawet nie zauważą,że zniknęła panna młoda - nie przejmuj się.  - mówię jej ale ona znowu mnie ignoruje. Wchodzi do domu a ja natychmiastowo zdejmuję te wysokie obcasy. Ulga.
- Nareszcie w domu. - mówię i opadam na pierwszy lepszy fotel.
- Nie na długo.- mówi i znowu ciągnie mnie na górę.
- Czy my jesteśmy w ukrytej kamerze? - pytam a dziewczyna parska śmiechem.
- Naprawdę lepiej by było gdybyś siedziała cicho. - mówi i w dalszym ciągu kieruje się w stronę naszej sypialni. - A teraz zamknij oczy. - poucza a ja patrzę na nią wymownie.
- Co?
- No zasłoń. - pośpiesza i tak robię. Kiedy otwierają się drzwi od naszej sypialni do moich nozdrzy dochodzi zapach świeczek. - Możesz otworzyć. - instruuje, a ja ją słucham.
- Jezu Chryste.

***
Nigdzie nie widzę Babi więc chyba wszystko idzie zgodnie z planem. Tak, jest genialnie. Moja matka podchodzi do mnie więc jestem zmuszony tańczyć z nią setny raz. 
- Mamo nie płacz. - mówię patrząc na nią z uśmiechem. - Przecież nic się nie dzieje. Już raz brałem ślub. - ścieram pojedynczą łzę z jej policzka. Moja matka nigdy nie należała do tych ''uprzedzonych'' wszystkie prawdy które miała, skrywała dla siebie. Wiedziała, że Taylor nie jest idealną kandydatką dla mnie, ale to było zwyczajne zauroczenie i trochę przymus, bo Rosie była w drodze. - uśmiecham się sam do siebie na swoje głupie myśli. 
- Wiem synku... po prostu martwię się o Ciebie, nie chcę, żebyś znowu musiał przez to wszystko przechodzić. - mówi cicho, a ja mocną ją do siebie tulę. 
- Teraz jestem pewien. - mówię i całuję ją w czoło. Kobieta posyła mi uśmiech a piosenka się kończy. Ostatni raz mocno ją przytulam i moja rodzicielka odchodzi w stronę stolika. Poluźniam lekko krawat i  poprawiam szybkim ruchem dłoni swoje włosy. Kieruję się w stronę wyjścia, by już za chwilę pojechać do mojej Babi. 
- A teraz na środek poprosimy parę młodą. - :O :O :O Co? 
- O kurwa. - zagryzam wargę i po cichu próbuję wymknąć się z sali. 
- Na środek sali kierowałabym się tędy. - cholera. 

***

- Jest cudowna. - mówię i delikatnie gładzę materiał biało-czarnej  sukienki.
- Wyglądasz olśniewająco. - patrzę na Gemmę i delikatnie ją przytulam. 
- O co tutaj chodzi? - siadam na skraju łózka. 
- Myślę,że to wyjaśni Ci Twój mąż. - mówi i szeroko otwiera drzwi, dając mi do zrozumienia, że musimy iść. Kiedy schodzimy na dół moim oczom ukazuje się nikt inny jak Harry Styles.
- Ty wariacie! - krzyczę a On rozpościera swoje ramiona i czeka aż go przytulę. Chwilę później jestem już w nich zamknięta, a On okręca nami co najmniej pięć razy wokół własnej osi. 
- Też Cię kocham. - mówi i całuje mnie czule w usta. - Chodź, przed nami długa droga. 
- Dokąd? - pytam a On delikatnie obejmuje mnie w tali. - Najpierw to my musimy wrócić na wesele.
- Co? - pytam zdziwiona. 
- Ledwo udało mi się stamtąd uciec. 
- Zaraz a gdzie jest Rosie? - pytam patrząc na Harrego, który ewidentnie jest rozbawiony. 
- Mam wszystko pod kontrolą żonko. 
- Harry? - odwracamy się w stronę Gemm, która macha dwiema karteczkami - to chyba bilety.  
- Prawie wszystko. - chłopak śmieje się i zabiera siostrze ''przepustki do szczęścia''. 

***

Kiedy wchodzimy na salę, w momencie wypełniają ją wiwaty i krzyki. Harry uśmiecha się do mnie i prowadzi na  środek sali. Puszczają wolną muzykę a ja razem z moim mężem zaczynamy tańczyć.
Ciągle całuje mnie w usta. To takie słodkie. Kiedy piosenka się kończy moja mama robi odbijankę i Hazz zaczyna tańczyć z teściową. Szalony. Do mnie podchodzi mój tato.
- Cudownie wyglądasz. - mówi i posyła mi przyjemny uśmiech.
- Dziękuję. - odpowiadam mu tym samym.
- Wiesz, że jestem szczęśliwy kiedy ty jesteś, ale jeżeli On coś Ci zrobi - po prostu go zabiję.
- Tato spokojnie. - zaczynam chichotać jak wariatka. - Harry jest normalny. - zapewniam go. Reszta tańca mija szybko. Chwilę później już jestem zamknięta w objęciach mojego męża.
- Mam być zazdrosny? - pyta i patrzy na mnie wyczekująco.
- Dlaczego? - pytam patrząc w jego zielone oczy.
- Dzisiaj stanowczo spędziłaś więcej czasu z kimś kto nie był mną.
- Tak, dużo było tych ktosiów.
- O tym mówię! - Harry całuje mnie szybko w usta co ja szalenie szybko odwzajemniam. Mój mężczyzna bierze mnie na ręce i wynosi z sali która znowu wypełniona była krzykami.
- Co Ty robisz? - pytam kiedy dosłownie wkłada mnie do limuzyny.
- Wcielam plan w życie. - mówi i ponownie mnie całuje. - Wyjeżdżamy na wakacje żonko. - uśmiecha się i ręką poprawia swoje włosy.
- Dokąd?
- Na Mauritius. - mówi a ja otwieram szeroko buzię.
- Jesteś aniołem. - mówię i ciągnę go za krawat w swoją stronę tak, że nasze usta się spotykają. Całuję go szybko i namiętnie.
- Staram się. - szepcze pomiędzy pocałunkami. Odpycham go delikatnie na fotel limuzyny i siadam na nim okrakiem.
- Jesteś tylko moim aniołem. - mówię i ponownie wpijam się w jego usta. - I lepiej żeby tak zostało.

__________________________
Hi! x Co tam rodzinko?
Wpadam do WAS z romantycznym Stylesem ♥ 
Lubię to! haha <3
 No i tak - skoro są wakacje rozdziały będą dodawane co tydzień w czwartek! <3 
Pasuje? :) haha. 
oczywiście ilość komm, też będzie brana pod uwagę <3
No to co? DŁUGICH, SZALONYCH I NIEZAPOMNIANYCH WAKACJI <3
+ DODAŁAM NOWĄ ZAKŁADKĘ Z MOIMI BLOGAMI
---> KLIK ♥ KLIK ♥ KLIK ♥ <---




wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 11.

''I że Cię nie opuszczę...''

Dziś jest ten wyjątkowy dzień. Harry mi się oświadczył i bierzemy  ślub cywilny. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Moi rodzice, rodzice Harrego i goście. Te dwa tygodnie były bardzo pracowite. Byliśmy u mojej rodziny która początkowo niebyła szczęśliwa z mojego wyboru, ale kiedy moja matka dowiedziała się, że Harry ma bardzo wysoką posadę która jest na dodatek dobrze płatna wręcz pokochała go.
Sztuczny uśmiech i miłe słówka to zdecydowanie coś, co moja rodzicielka ma opanowane do perfekcji.

*
- I co chcesz im powiedzieć? - pytam kiedy Harry zapina małą Rosie w foteliku.
- Nie mam pojęcia. - siada za kierownicą. - Nie mam też pojęcia gdzie mieszkają, więc...
- Wspominałam Ci na samym początku, to dość daleko. 
- Damy radę. - uśmiecha się i kładzie rękę na moim kolanie. - Więc gdzie?
- Dwie godziny stąd.
- Babi wiemy ,że daleko po prostu powiedź gdzie to jest. 
- Och jedź już. Opowiem Ci po drodze. 
- Co nie tak? - patrzy mi prosto w oczy, a ja odwracam wzrok. 
- Nie mam ochoty tam jechać. 
- Och skarbie to zajmie tylko chwilę. Powiemy im, że się że wychodzisz za mąż i z głowy. 
- To nie takie proste. 
- Więc sprawny, żeby takie było.
- Harry...
- Też mi na tobie zależy Babi. - mówi i całuje mnie w policzek a z ust małej Rosie wydobywa się słodki śmiech. 
Kiedy dojeżdżamy na miejsce Harry wychodzi z samochodu i bierze Rosie na ręce. Kiedy dochodzimy do drzwi moja matka je otwiera  i z wielkim uśmiechem na twarzy mocno mnie przytula. 
- Babi skarbie, jak tam Twój podbój świata? - pyta i znowu mnie przytula.
- Dotychczas udany. - odpowiadam krótko. 
- Kim jest Twój kolega skarbie? - pyta ponownie a za jej plecami pojawia się mój ojciec. 
- Mamo, tato - to mój narzeczony. Harry moi rodzice. - patrzą na mnie jak na idiotkę, Harry wystawia rękę w geście powitania. 
- Och... wejdźcie do środka. - proponuje moja rodzicielka i tak właśnie robimy. 
Później jest już tylko przedstawianie planów Harrego w związku ze mną i rozwijanie konwersacji na temat tego jak to świetną przyszłość Styles mi zaoferuje. 

*

- Jesteś gotowa Babi? - do pokoju wchodzi Gemma, siostra Harrego. 
- Tak... mam taką nadzieję. - mówię i ostatni raz przeglądam się w lustrze. 
- To bardzo ważny dzień. Cieszę się, że Harry znalazł sobie kogoś... normalnego?
- Tak. - chichoczę. 
- Tylko... zdajesz sobie sprawę jak ciężko będzie Wam wygrać z Taylor?
- Jasne. Chociaż jestem pewna, że sobie poradzimy. 
- Tak ja też. - przytula mnie. Dziewczyna wyciąga swoją dłoń w moim kierunku i daje mi do zrozumienia,że musimy już iść. Tak, Ona od samego początku mnie wspierała i jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Podaję jej swoją dłoń a ta posyła mi pełen radości, szczery uśmiech który z przyjemnością odwzajemniam.

*

- Moje słoneczko! - mama Harrego wybiega z domu i bierze na swoje ramiona Rosie. Mała dziewczynka radośnie się uśmiecha i wtula się w swoją babcię. Następnie przytula swojego syna, a ja stoję i wszystko bacznie obserwuję. To cudowne, że Harry ma tak ogromne wsparcie w swojej matce. To niewiarygodne ile ta kobieta musiała przeżyć. Ta, Hazz powiedział mi, że jego rodzice są rozwodnikami, głównie za sprawą ojca, który zdradzał matkę i prowadził ''podwójne'' życie. Wiem również, że matka Harrego również spotyka się z jakimś mężczyzną, chyba nawet ze swoim sąsiadem. 
Jestem bardzo zdumiona  tym, że ludzie którzy dużo w swoim życiu przeżyją mogą być wciąż do niego tak strasznie pozytywnie nastawieni. 
- Dzień dobry, jestem Babi. - podaję kobiecie rękę, a ta mocno mnie do siebie przytula.
- Wiem o Tobie więcej niż Ci się wydaje. - chichocze. - Harry opowiadał mi o Tobie tak strasznie długo. - uśmiecha się, a ja patrzę w stronę Harrego który tylko posyła mi słodki uśmiech. Nagle z domu wychodzi dość wysoka dziewczyna i niezbyt wysoki, ale za to dobrze zbudowany mężczyzna. 
- Och, czyli to ta sławna Babi! - dziewczyna piszczy i radośnie mnie ściska. - Harry nawijał o Tobie jak o jakimś... och, mówił o Tobie naprawdę dużo. - uśmiecham się i odwzajemniam gest. 
- Więc Ty jesteś Gemma? - pytam kiedy już wypuszcza mnie ze swoich ramion. 
- Niemożliwe... Mój braciszek Ci o mnie wspominał? - zaczepia brata i zaczyna chichotać. 
- Harry, Babi to Jason. - facet który chwilę temu wyszedł z domu za Gemmą, łapie matkę Harrego w tali. Przedstawia się, a Hazz obejmuje mnie ramieniem .- Mamy Wam coś ważnego do powiedzenia. - uśmiecha się porozumiewawczo do Gemm. - Nie tylko Ty synu postanowiłeś ułożyć sobie życie. 
- Och mamo chcesz wziąć ślub?! - w oczach chłopaka radośnie tańczą małe iskierki. To słodkie. 
- To też, ale ja... Harry będziesz miał siostrzyczkę. - usta chłopaka otwierają się szeroko, a ja patrzę na kobietę ze zdezorientowaniem. Żartuje? Oczywiście nie jest stara, to odpowiedni wiek - po prostu różnica pomiędzy jej dziećmi... Och. Brunet nie może wykrztusić z siebie ani słowa, ale kiedy już to robi mówi coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. 
-To niesprawiedliwe! - piszczy. - Matko, ile razy mówiłem Ci, że chcę mieć brata?! - kobieta wybucha śmiechem i mocno przytula swojego syna. Chłopak wraca na swoje miejsce i znowu czule obejmuje mnie ramieniem, natomiast ciocia Gemm, znikła gdzieś z Rosie. 
- Ponadto bierzemy ślub. - uśmiecha się, a mój mężczyzna mocniej mnie przytula. - I chcę abyś wygłosił na nim mowę, synu. - mówi, a Harry radośnie kiwa głową. - A Ciebie Babi proszę byś została moją druhną. 
- J-ja? - jąkam się.
- Tak słoneczko. 
*
Kiedy schodzimy po schodach w domu panuje zupełna cisza. Niema nikogo, oczywiście oprócz Gemm. Schodzimy na dół i rozglądamy się po salonie.
- Gdzie wszystkich wywiało? - dziewczyna wzrusza ramionami a do domu wpada mała Rosie.
- Mamusiu! - o Matko, czy  Ona właśnie nazwała mnie... Babi nie płacz, tylko nie płacz. Och to takie słodkie. Tulę małą do siebie. Wygląda niczym mała księżniczka. Ma bufiastą sukienkę w kolorze kremowym i małą koronę na głowie.
- Skarbie wyglądasz tak pięknie! - całuję ją w policzek a Ona łapie moją twarz w swoje małe rączki i mocno przyciska swoje małe usteczka do moich. Jest taka słodka. Do domu wchodzi Harry i bez żadnego słowa mocno nas przytula.
- Mogę Panie prosić? - pyta i lekko całuje moje usta.
- Ależ oczywiście. - odstawiam małą na ziemię, a Hazz splata nasze dłonie i prowadzi prosto do białej limuzyny.

***

- Witam wszystkich Szanownych Gości  w imieniu pary młodej. Zebraliśmy się tutaj by na mocy stanu cywilnego zawrzeć związek małżeński pomiędzy  Harrym  Edwardem Stylesem a Babi Destiny. - ceremonia się zaczyna, a moja przemowa którą tak długo układałam w głowie wyparowała. Umówiliśmy się z Harrym, że obietnicę mówimy sami - prosto z serca. Kiedy doszło do tego szczególnego momentu, Hazz posłał mi uśmiech na znak, że mam mówić pierwsza,a mała Rosie podbiegła z małą śnieżnobiałą poduszeczką na której spoczywały dwie obrączki. Brunet pogłaskał ją delikatnie a kobieta dała mi znak, że mam zaczynać. 
- Harry, ślubuję pomagać ci kochać życie, tulić cię z czułością i mieć cierpliwość, której potrzeba w miłości. Mówić gdy słowa są potrzebne i milczeć wspólnie, gdy nie są. Zgadzać się na niezgodę, na tort czekoladowy i grzać się ciepłem twojego serca, które zawsze będzie mi domem. - Harry posyła mi uśmiech,a ja biorę obrączkę i nakładam ją na jego palec. Pierścionek jest stworzony by zdobić jego dłoń. Na ''pamiątkach'' tego szczególnego dnia wygrawerowany jest napis B&H, co wygląda przepięknie.
Nadszedł czas na Harrego, który wziął moją dłoń i dopiero wtedy zaczął mówić, patrząc mi się prosto w oczy. Jego były tego dnia tak bardzo jasne, tak bardzo stworzone do podziwiania.
- Babi...ślubuję kochać cię namiętnie pod każdą postacią, teraz i na zawsze ślubuję i nigdy nie zapomnieć, że jest to miłość mojego życia i zawsze czuć w najgłębszych zakamarkach duszy, że niezależnie od wyzwań losu, które mogą nas rozdzielić, będziemy zawsze potrafili do siebie wrócić.
Kiedy kończy łzy spływają po moich pliczkach, a On delikatnie nakłada obrączkę. 
- Państwo Styles - uśmiecha się. - Na mocy stanu cywilnego, jesteście małżeństwem! Możecie się pocałować.  
Mój mąż podchodzi do mnie i delikatnie mnie przechyla, wtedy wpija swoje wargi w moje, a cała sala zaczyna wiwatować. Harry bierze mnie na ręce jak prawdziwą pannę młodą. 
- Od dziś jesteś już Tylko moja. - szepcze mi do ucha i ponownie wpija się w moje usta. 

______________________
Aww;3 Harry w garniaku *-* 
Miód Malina! <33 
Dziękuję za 37 komm!
Tak bardzo Was kocham, naprawdę ♥ :*
Dzięki WAM mam chęci do dalszego pisania! :*:*:*
ale nie martwcie się, nie zawsze będzie tak pięknie, bo ta słodkość trochę mnie mdli :)
hahaha <333 Do następnego! x 



sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 10.

MUZYKA.

''Ty i ja chodzimy po cienkiej linie
Wiedziałam to cały czas
Ale nigdy nie sądziłam, że dożyję momentu
W którym zobaczę, jak się zrywa.''


Kiedy otwieram oczy na moich ustach maluje się uśmiech. Leżę w łóżku obok pięknej Babi, a pośrodku Nas nie mam pojęcia jak, leży Rosie. Tak, mam już wszystko. Tylko czy to jest sprawiedliwe? Ona być może pomyślała, że ją do tego zmuszam? Nie chcę marnować jej życia, jest dla mnie naprawdę ważna, ale co jeżeli nic do mnie nie czuje? Podpieram głowę na ręku i przyglądam się moim dwóm skarbom.
Jeżeli mnie kocha - cudownie. Jeżeli nie, to zrobię wszystko, żeby pokochała mnie choć w połowie jak ja kocham ją. Rosie się budzi i piąstkami ociera swoje zaspane oczka. Babi dalej śpi. Uśmiecham się do małej i pokazuję, żeby była cicho.
- Zrobimy cioci śniadanie? - pytam Rosie i całuję jej policzek.
- A dla mnie tes? - odpowiada i patrzy na mnie wyczekująco.
- Jasne, księżniczko. - znowu ją całuję. Biorę ją na ręce i kieruję się w stronę jej pokoiku. - Założymy Ci tę sukienkę, dobrze skarbie?
- Tiaak! - uśmiecha się i radośnie klaszcze w rączki. Tak bardzo ją kocham.
Kiedy mała jest ubrana, idę do siebie i zakładam zieloną koszulkę i szare dresy. Gdy schodzę po schodach widzę, że mała już bawi się zabawkami. Idę w jej kierunku i poprawiam ramiączko od sukienki. Kiedy kucam całuje mnie w policzek.
- Słuchaj księżniczko. - zaczynam, a Rosie patrzy na mnie z zaciekawieniem. - Ja zrobię naleśniki, a ty je ozdobisz,zgoda? - pytam a Ona znowu radośnie klaszcze w dłonie. Jak ja kocham to dziecko. Oddałbym a nią wszystko. Wszystko. Wstaję i idę po kuchni. Wyjmuję miskę i potrzebne składniki. Rozgrzewam patelnię, a chwilę później Rosie jest cała w bitej śmietanie.
- Zobac tatuś aka jestem slotka. - mówi i wpycha sobie naleśnika do ust. Mały Nialler.

***

Kiedy otwieram oczy jestem w sypialni Harrego. Uśmiecham się na samo wspomnienie słów bruneta. 
Zwlekam się z łóżka i ubieram jedną z jego koszulek. Wyglądam jak w sukience. Przeczesuję ręką włosy i kieruję się na dół. Już w połowie drogi dociera do mnie zapach naleśników, dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak głodna jestem. Harry piecze naleśniki, a Rosie patrzy na bajki. Cicho skradam się i od tyłu przytulam mojego mężczyznę. 
- Hej piękna. - mówi i usiłuje odwrócić się w moim kierunku, ale ja mocniej go ściskam. Chłopak odkłada patelnie i odwraca się twarzą do mnie. - Jak się spało? - pyta, a ja posyłam mu uśmiech. Bierze kosmyk moich włosów i zakłada je za  ucho. 
- Magicznie. - odpowiadam i dostaję całusa w czubek nosa. 
- Głodna?
- Strasznie. 
- Więc siadaj. - instruuje,a ja zgodnie z jego poleceniem zajmuję miejsce przy stole. Chłopak nakłada posiłek na mój talerz, a moim oczom ukazuje się uśmiechnięta buźka i mnóstwo bitej śmietany. 
- Potoba Ci się ciociu? - mała podbiega do mnie, a ja biorę ją na kolana. 
- Wygląda pysznie. - mówię jej i całuję w czoło. Uśmiecha się i czeka aż zacznę jeść. Kiedy widzi, że rzeczywiście mi smakuje, schodzi z moich kolan. Nagle po całym domu rozlega się dźwięk sms'a. 
- Hazz, telefon. - mówię a chłopak posyła mi lekki uśmiech.
- Sprawdzisz? - pyta a ja jestem naprawdę zaskoczona. Ewidentnie chce mi przekazać, że niema nic do ukrycia. 
- Mogę? - pytam niepewnie. 
- Jasne. - biorę jego telefon a na wyświetlaczu widnieje i zdjęcie Taylor. Mój żołądek wykręca się na wszystkie strony. 
- To Taylor więc...
- Przeczytaj.  - przerywa mi i rozwiewa moje obawy. - Co pisze?


- Mam pozdrowienia. - zaczynam od tego bo wiem, że treść wiadomości go zdenerwuje. 
- Coś poza tym? - pyta, wyłączając piecyk. 
- Ma dla Ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? - powtarza. 
- Tak, ale mam strasznie złe przeczucia. - mówię mu i wiem,że Ona ma zamiar zrobić mu coś złego. 
Nagle telefon Harrego zaczyna dzwonić. 
- To prawnik. - mówi mi, kiedy podaje mu komórkę.
- Musisz odebrać. - chłopak bierze oddech i odbiera telefon. 
*Rozmowa*
- Słucham? 
- Panie Styles niestety nie mam dobrych wiadomości. - chłopak patrzy w moim kierunku. 
- Pani Smith przełożyła datę rozprawy rozwodowej. Zostały panu zaledwie dwa tygodnie. 
- Kurwa. - przeklina i zamyka oczy. O co chodzi? Podchodzę do niego i mocno go przytulam. 
- Dziś powinny przyjść papiery. Ona dobrze wie co robi. Dowiedziała się,że ma przewagę i chce to wykorzystać.
- Przecież ja ją kurwa zabiję! - krzyczy, a ja mocniej wtulam się w jego klatkę piersiową. Wiem, że to go rozluźnia. Słyszę szybkie bicie jego serca. 
- Najlepiej powinien Pan trzymać się od niej z daleka. I być dobrej myśli. Nic więcej. 
- Więc co mam robić? - pyta. 
- Czekać. 
- Jak mam do cholery czekać, kiedy moje dziecko może zamieszkać z innym pieprzonym mężczyzną, w innym pieprzonym domu i z równie pieprzniętą co jej kochanek matką?  
- Panie Styles spokojnie. 
- Jak mam być kurwa spokojny!? - krzyczy a ja patrzę mu w oczy. Odwraca wzrok. Chwilę później rozłącza się.
- O co chodziło? - pytam, a Harry mocno mnie przytula. 
- Ona chce mnie zniszczyć, Babi. - mówi i całuje moje czoło. Mocno się do Niego przytulam.
- Co zrobiła?
- Przesunęła rozprawę. Mam stawić się w sądzie za dwa tygodnie.
- Dwa tygodnie?! - piszczę. 
- Ona mnie niszczy Babi i udaje jej się to. 
- Harry - patrzę mu w oczy. - Przed zniszczeniem Ciebie, będzie musiała rozprawić się jeszcze ze mną. 


----------------------------
Hej skarby! x Tak, rozumiem Was  w stu procentach jeżeli macie mnie teraz w dupie. 
Ale przepraszam, chwilowe zniechęcenie. 
Ale wróciłam i chcę podziękować 
Izie Bieleckiej. ♥ 
Za kopa w dupę i ogromne wsparcie <3 
Dziękuję Ci! x 
Jeżeli będzie dużo komm - rozdział pojawi się szybko <3
Kocham i oddawajcie głosy w ankiecie, chcę znać waszą opinię :) x