poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 6.


'' Fa­cet ideal­ny dla mnie?
Ta­ki, który może być wszędzie... a wo­li być przy mnie. ''

Otworzyłem oczy i delikatnie przetarłem dłonią twarz.
- Co do cholery ? - syknąłem kiedy promienie słoneczne niemiłosiernie zaczęły drażnić moją skórę. Otworzyłem je szerzej kiedy zobaczyłem, że obok mnie wcale nie leży Babi a Rosie. Zamknąłem oczy z powrotem układając wszystko od nowa  w swojej głowie, zaczynało mi się wydawać, że to był po prostu sen. Schyliłem się i całując delikatnie dziewczynkę w głowę, mocniej okryłem ją kocem. Zmierzwiłem ręką włosy i biorąc byle jaką koszulkę z fotela zszedłem na dół. Babi jak zwykle od samego rana krzątała się po kuchni.
- Hej piękna. - rzuciłem na wstępie, przy okazji napotykając jej piękne rozbawione oczy.
- Jesteś głodny ? - zapytała kiedy usiadłem do stołu.
- Jak wilk. - odpowiedziałem szybko. Dziewczyna nałożyła porcję jajecznicy na mój talerz i postawiła go przede mną. Jednym zwinnym ruchem złapałem ją za rękę i pociągnąłem tak, że teraz siedziała na moich kolanach i patrzyła mi głęboko w oczy.
- Śniły Ci się później jeszcze jakieś koszmary ? - zapytałem nie odrywając od niej wzroku. Zachichotała i pokręciła przecząco głową.
- Tylko królewicz na białym koniu. - odgarnęła delikatnie włosy z mojego czoła.
- Chyba teraz będę musiał odstraszać je do końca świata. - założyłem kosmyk włosów za jej ucho i delikatnie kciukiem potarłem jej miękkie, malinowe usta. Zacząłem zmniejszać odległość między naszymi twarzami, i byłem już tak cholernie blisko, kiedy to Babi nie postanowiła położyć palca na moich ustach a w drzwiach stanęła mała Rosie. Dziewczyna jak oparzona wstała z moich kolan, na co ja zareagowałem śmiechem. Moja córeczka przecierała zaspane oczka, w jeden rączce bezlitośnie trzymając misia za ucho.
- Chodź skarbie ! - rzuciłem a dziewczynka zaczęła powolutku podchodzić. - To tak się za tatusiem stęskniłaś ? - zapytałem łaskocząc i całując mojego skarbeczka. Dziewczynka kręciła się i śmiała, aż z jej ust wyciekło ciche :
- Tatusiu, co Ty robiłeś cioci ? - spojrzałem na rozbawioną Babi, a potem na złą Rosie i też się roześmiałem.
- Tylko nie bij ! - krzyknąłem wyrzucając ręce w górę. - Cioci się podobało ! - Rosie spojrzała na mnie dziwacznie, a Babi zaczęła działać bo już chwilę później na mojej twarzy spoczywała mokra kuchenna ścierka.Zjedliśmy razem śniadanie, później dziewczyny gdzieś znikły, a ja siedziałem w biurze i pracowałem. Jeszcze dziś był ten cholerny bankiet, nie miałem najmniejszej ochoty na niego iść do tego sam, nagle wpadłem na genialny pomysł.^^ Zabiorę ze sobą Babi ! Wyszedłem podekscytowany z pokoju i ruszyłem w stronę ogrodu z którego dobiegały radosne krzyki.
- Tatusiu ! - już na wstępie spotkałem się ze złą Rosie.
- Tak skarbie ?
- Jest tak goląco ! - krzyknęła mi prosto w twarz na co Babi zareagowała śmiechem. Brunetka obserwowała całe zajście siedząc na huśtawce.
- I co w związku z tym księżniczko ?
- Kce się kąpać ! - protestowała.
- A co z ciocią ?
- Ciocia się boi wody ! - oznajmiła mi chyba najśmieszniejszym głosem jaki istniał, bo już po chwili sam chichrałem się jak debil.
- Ej słyszę Was ! - krzyknęła, a my nie mogliśmy przestać się śmiać.
- No to młoda idziemy się kąpać ! - krzyknąłem a w mojej kieszeni zaczął wibrować telefon.
- Słucham ?- rzuciłem.
- Styles przyjedź do bura, to coś ważnego.
- To nie może zaczekać ?
- Ani chwili dłużej.
- Dobra jadę. - Rosie zrobiła smutną minkę, a Babi momentalnie znikł uśmiech, czułem jak kraje mi się serce.
- Przepraszam Was bardzo, praca. - tłumaczyłem się. Odstawiłem małą na ziemię a ona od razu pobiegła w bliżej nieznanym mi kierunku.
- Rosie ! - krzyknąłem za nią.
- Zostaw, pójdę do niej. - posłała mi ciepły uśmiech i ruszyła za dziewczynką.

***
Układałam z Rosie puzzle, kiedy po całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Spojrzałam na małą pytająco, a ta tylko wzruszyła zabawnie ramionami. 
- Zaczekaj skarbie, ja otworzę. - rzuciłam a ona pokiwała twierdząco głową. Szłam korytarzem i kiedy dotarłam do drzwi zmierzwiłam ręką włosy. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się młoda blondynka.
- Kim pani jest ? 
- Opiekunką Rosie, a kim pani jest ?
- Jej matką. - to wiele wyjaśnia. - Proszę mnie do niej wpuścić ! - bulwersowała się.
- Obawiam się, że to będzie niemożliwe. - powstrzymałam ją kiedy zaczęła wchodzić do domu.
- Proszę mnie puścić ! - krzyczała.
- Nie mam żadnej pewności, że pani jest jej matką ! 
- Wpuść mnie, kretynko. - rzuciła, przepychając się. 
- Powiedziałam NIE ! I proszę tu więcej nie przychodzić ! - próbowałam zamknąć przed nią drzwi.
- Zrobi Ci dziecko i Cię zostawi. - prychnęła. 
- Lubię dzieci ! -odpyskowałam i gwałtownie trzasnęłam drzwiami. Przekręciłam zamek kilkakrotnie i odetchnęłam głęboko. Rosie marudziła, że chce iść spać, a że zegar wskazywał już wpół do dwudziestej, położyłam ją spać. Trzydzieści minut później Harry był już w domu. Siedziałam w salonie oglądając TV. 
- Gdzie Rosie ?
- Śpi. -odpowiedziałam oschle. 
- Ooo, ktoś tu ma okres ? - zaśmiał się. 
- Twoja żona tu dziś była. - rzuciłam, nawet na niego nie patrząc. Jego mina od razu zrzedła. 
- Co ? Czego chciała ? - usiadł obok mnie.
- Bodajże dziecka, przyszła mnie również ostrzec.
- Ostrzec ? - zdziwił się. 
- No tak.
- Przed czym niby ? 
- Jak to leciało ?- zastanowiłam się chwilę - ''Zrobi Ci dziecko i Zostawi Cię samą ?  '' - odpowiedziałam, robiąc cudzysłów w powietrzu. 
- Po co Ty z nią w ogóle rozmawiałaś ? - zdenerwował się. 
- Obrażała Cię, a ja lekko mówiąc nie pozwolę jej na to. - zatkało go, a ja sama nie wierząc w to co przed chwilą powiedziałam wstałam z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Złapał mnie za nadgarstek i mocno do siebie przyciągając, przytulił do swojego torsu. Nie protestowałam, wręcz przeciwnie było mi to bardzo potrzebne. 
- Dziękuję Ci.
- Jesteśmy rodziną, pamiętasz ? - zaśmiałam się cicho, na co on mocniej mnie przytulił. 
- Wynagrodzę Ci to jakoś.
- Hmm... jakieś pomysły ? - zachichotałam.  
- Za piętnaście minut zaczyna się ważny bankiet, będziemy spóźnieni ale my możemy. - rzucił rozbawiony.
- Mówisz serio ?
- Oczywiście. 
- A co w takim razie z Rosie ?
 - Jest jeszcze Niall. - zaproponował.
- Jestem okropną opiekunką !
- Nieprawda ! -zaprotestował. - Jesteś najlepsza !

***
Babi siedziała na górze już chyba z półtorej godziny. Zaczynałem się obawiać, że zaraz nie będziemy mieli po co tam iść. Niall zdążył już przyjechać i zjeść całą paczkę chipsów, a ja zdążyłem ubrać się w garnitur. 
- Babi, chodź ! - krzyknąłem poprawiając sobie krawat, który za żadne skarby nie chciał wyglądać dobrze.
- Jeszcze tylko chwila ! - krzyknęła a ja ponownie zająłem się krawatem. Wszędzie było cicho, tylko słychać
było chrupanie blondyna, ale nagle nawet i to ustało. Usłyszałem ciche '' Łaał '' i odwróciłem się w stronę schodów.
- Łaaał.- otworzyłem szeroko buzię. - Wyglądasz...Łaaał. - Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa ! Przyrzekam, zatkało mnie. Schodziła zgrabnie po schodach, aż w końcu ustała na przeciwko mnie.
- Ty też świetnie wyglądasz. - zachichotała cicho. - Ale ten krawat jest zdecydowanie niepotrzebny. -rozplątała go i zdjęła go z mojej szyi. - Teraz jest idealnie. - zaśmiała się ponownie, a ja szybko zdejmując płaszczyk z wieszaka założyłem na jej ramiona. 
- Och, nie przedstawiłem Was jeszcze. To Niall - uśmiechnęła się do niego. - A to Babi, moja niania. - zachichotał a blondyn ukłonił się przede mną i ucałował wierzch mojej dłoni. 
- Horan, nie czaruj ! - skarciłem go. - Ta jest zajęta. - powiedziałem nieco ciszej, puszczając niebieskookiemu oczko. Babi tylko szturchnęła mnie delikatnie w bok na znak, że słyszała, a ja znowu zachichotałem. Złapałem ją w tali, a ona wzdrygnęła, dokładnie tak samo jak za pierwszym razem. 
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś ? 
- Cały czas próbuję. - przytuliłem ją mocniej do siebie i zaprosiłem do samochodu. Wszystko idzie po mojej myśli. 


-------------------------------
Tadaaaaaaaam ♥ romantyczny Hazz - odhaczone. ♥ 
dzisiaj gościliśmy również naszego głodomorka : *
Dziękuję za wszystkie szczere komentarze ♥ 
no to co ? 35 next ? dacie radę? ♥ 
ZAPRASZAM NA NOWEGO BLOGA ♥ 
(piszę go z koleżanką) 
O BAD MALIKU ♥ 
CHĘTNI ? :) 

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 5.


'' Bo ten, kto raz nie złamie w so­bie tchórzos­twa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni. ''

Byłem w drodze do jakiejś opuszczonej hurtowni. Gotowało się we mnie cholernie, na samą myśl o tym, że mogłoby stać się coś Babi, miałem ochotę rozpierdolić pół świata. Zaparkowałem przed opuszczonym miejscem i wzrokowo zlokalizowałem resztę chłopaków. Tomlinsona nie było, Malik stał w gotowości, a reszta obstawiała tyły. Podszedłem do mulata, a ten gestem ręki pokazał mi, że mam siedzieć cicho.
- Gdzie jest Tommo ? - podszedłem do niego bliżej.
- Działa. - wraz z dokończeniem odpowiedzi Zayna po całym miejscu rozległ się huk pistoletu.
- O kurwa. - przekląłem.Malik pokazał mi, że mam być cicho, ale ja nie mogłem tam siedzieć.Przeładowałem magazynek mojej broni i szybko wybiegłem z ukrycia.
- Co robisz kretynie ! - krzyknął za mną - Wszystko zepsujesz !
- Rusz się ! - krzyknąłem, a do moich uszu dobiegł hałas innych strzałów.

***
Nie wiedziałam gdzie byłam, nie wiedziałam co im zrobiłam. Głowa bolała mnie okropnie. Z trudem otworzyłam oczy, a cały obraz był zamazany. Co się tu dzieje ? 
- Ooo, śpiąca królewna się obudziła. - rzucił śmiejąc się jeden z moich ''towarzyszy''.
- K-kim jesteście ? - jąkałam się. 
- Och skarbie, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - podniósł mój podbródek tak, że musiałam na niego spojrzeć. Nie był stary, miał około dwudziestu pięciu lat. Był dość wysoki, a jego karmelowe tęczówki przeszywały mnie na wskroś. 
- Zadam Ci trzy podstawowe pytania, ty na nie odpowiesz i jesteś wolna, rozumiesz ?
- Dlaczego mam Ci wierzyć ? - rzuciłam ironicznie, wiedząc, że nie wypuści mnie tak po prostu. 
- Pierwsze pytanie. - puścił mój podbródek. - Co łączy Cię ze Stylesem ? - wiedziałam, że ma problemy, byłam tego pewna. 
- Kto to jest Styles ? - zdziwiłam się. Chyba nie myślał, że jestem aż tak głupia. 
- Pytanie drugie. Jak wiele wiesz o jego żonie ? 
- Kto to jest Styles ? - powtórzyłam.
- Pytanie trzecie. Zdajesz sobie sprawę, że na jedno moje słowo może zginąć mnóstwo ludzi ? - nie odpowiedziałam. Złapał mój podbródek, tak samo jak kilka chwil wcześniej. Ściszył głos.- Skarbie, mogę nawet zabić Twojego szefa. - wyszeptał prawie niedosłyszalnie, oblizując swoją wargę. 
- Nie mam szefa. - wydukałam cicho, tak, że tylko on usłyszał. 
- Kurwa jego mać ! Sid, rusz dupę ! Pokaż tej szmacie co ją czeka jeżeli nie zacznie z nami współpracować.
- Tak jest szefie. - wystrzelił tak, że kula z pistoletu wylądowała zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Przełknęłam głośno ślinę. 
- Zacznijmy od początku. Ja jestem Justin, tam stoi Sid i chcemy, żebyś zaczęła z nami współpracować. Teraz Twoja kolej. 
- Jestem Babi i nie mam pojęcia co tutaj robię. 
- Kurwa.- kopnął krzesło stojące przed nim. - Nie chcesz współpracować ? Sid załatw ją. - wzdrygnęłam się na słowa bruneta ale jego przyjaciel nie odpowiedział. - Sid do kurwy nędzy ! - krzyknął i odwrócił się, ale nie spotkał swojego pomocnika. Rzucił mi pytające spojrzenie, i jeszcze raz spojrzał w stronę drzwi w których teraz stał niewysoki brunet. 
- Twoja mina była bezcenna skarbie. - skomentował niebieskooki posyłając mu rozbawione spojrzenie. 
Brunet spojrzał na niego i zaczął wyjmować broń, na co niebieskooki zareagował jednym strzałem prosto w jego ręce, skąd od razu poleciała krew, a broń momentalnie znalazła się na ziemi. - Niegrzeczny. - uśmiechnął się. 
- Spieprzaj Tomlinson. - fuknął teatralnie wyrzucając ręce ku górze. - Kolejny raz będziesz dupę Stylesa ratował ? 
- Ty się od jego dupy odwal. - syknął wymierzając bronią w jego kierunku. - Czy to nie zabawne, że potrafisz być aż tak pojebanym człowiekiem ? 
- Dobrze, że Ty jesteś idealny. - syknął w jego kierunku, posyłając złowrogie spojrzenie. 
- Niemożliwe. - w drzwiach stanął nie kto inny a sam Harry Styles. Genialne wyczucie czasu. - Mogłem Ci odstrzelić dupę za pierwszym razem. - syknął i przeładował magazynek. - Pożegnaj się. - rozkazał, a następnym co usłyszałam był strzał, krew polała się wszędzie, potem była ciemność, nie pamiętałam niczego. 

***

- Babi nic Ci nie jest ? - krzyknął Harry podbiegając do mnie i rozwiązując supeł z moich rąk. Kiedy supeł swobodnie spadł na ziemię wstałam z krzesła i mocno wtuliłam się w Harrego. 
- C- co tu się dzieje ? - jęknęłam, a moje oczy zaszły łzami. 
- Nic, Babi spokojnie. -gładził moje włosy. - Wracajmy do domu. - wtuliłam się w jego tors,  a on wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Przez całą drogę trzymał mnie za rękę. Nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam. 

***

Babi zasnęła w samochodzie. Spojrzałem na nią z uśmiechem , być może dlatego, że była przy mnie bezpieczna. Wysiadłem z auta i biorąc ją na ręce wniosłem do domu. W korytarzu spotkałem blondyna.
- Stary co z nią ? - zapytał patrząc na posiniaczoną Babi. 
- Jest zmęczona. - wyszeptałem, nie chcąc jej obudzić. - Gdzie Rosie ? - zapytałem. 
- Mała śpi. Dałem jej jeść i zasnęła. - zachichotałem. 
- Cała Rosie. - puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie. Wniosłem Babi do sypialni i delikatnie ułożyłem ją na łóżku. Pocałowałem czubek jej głowy i gasząc światło, poszedłem zobaczyć co u Rosie. Mała spała więc postanowiłem wziąć zimny prysznic. Kiedy skończyłem się kąpać wsunąłem na siebie bokserki i udałem się do sypialni po koszulkę. Starałem się być cicho, ale tym razem los też był przeciwko mnie, przez przypadek popchnąłem lampę a ta roztrzaskała się na kawałki. Babi momentalnie wstała lustrując mnie wzrokiem.
- H-h-harry ? - zapytała przestraszona.
- Tak, przepraszam. - wyszeptałem. - Śpij. 
- Miałam okropny sen. - usiadła na łóżku. 
- Co takiego ? - zapytałem i spojrzałem w jej kierunku. Nie widziałem jej oczu, wszędzie było ciemno. 
- Chodź do mnie. - powiedziała cicho. - Boje się... 
- Babi czego ? - podszedłem do niej i uklęknąłem przy łóżku. 
- Proszę Cię Hazz... zostań ze mną.  


------------
Krótki wiem, wiem ♥ ale będą dłuższe obiecuję :* 
Jeżeli będzie dużo komm, następny w poniedziałek ! :*
+ Chcemy z koleżanką zacząć pisać ff,o BAD MALIKU ♥ 
Są chętni ? :) 

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 4.

MUZYKA.


'' Myślał, że uśmie­chnął się do niego los. 
Tak. Uśmie­chnął się... iro­nicznie, przy okaz­ji drwiąc z je­go naiwności. ''


- Styles co odpierdalasz ? - do domu wszedł wkurzony Tomlinson rzucając kluczykami od samochodu na szafkę, skąd te swobodnie spadły. Zaraz za nim pojawiła się reszta bandy. Malik palił papierosa, a reszta po prostu przyglądała się furii Tomlinsona.
- Masz coś konkretnego na myśli ?
- Kim są Ci ludzie ?
- Nie mam pewności,ale mam podejrzenia.
- Taylor ? - rzucił, jakby czytał mi w myślach. Skinąłem niepewnie głową.
- Myślisz, że jest do tego zdolna ? - do rozmowy wtrącił się Horan.
- Jest zdolna do wszystkiego, dosłownie. - podkreśliłem ostatnie słowo.
- Być może, ale jak sam wiesz pewności nie mamy. - Tommo złapał się za brodę i najwyraźniej zaczął o czymś rozmyślać.
- Nie obstawiałbym blondyny - zrobił pauzę - ma Rosie w dupie.
- I o to chodzi. - usiadłem na kanapie. - Chce mi dokopać. Wie,że jeżeli zabierze mi Rosie zabierze wszystko.
- Co Ty w niej widziałeś ? - burknął Malik wypuszczając z ust kłęb dymu.
- Nie wracajmy do przyszłości. - upomniał go Tomlinson, wyprzedzając z tym mnie. - Człowiek uczy się na błędach. - Rozumiał mnie. Posłałem mu wdzięczne spojrzenie i opierając łokcie o kolana schowałem twarz w dłoniach.
- Kiedy wraca ? - zapytał Payne, przerywając ciszę. Miał na myśli blondynkę.
- Nie wiem. Nie ogarniam jej myślenia, kiedy tylko zaczynam rozmowę o rozwodzie po prostu się rozłącza.
- Jak oryginalnie. - prychnął blondyn podnosząc kluczyki od samochodu Tomlinsona. - Jedziemy, mamy jeszcze kilka spraw. - rzucił Niall i rzucając ciche '' cześć '' wyszedł a za nim czwórka pozostałych.

***
Przetarłem dłońmi oczy, zmierzwiłem włosy i poszedłem '' to '' jakoś wytłumaczyć Babi. Kiedy wszedłem do pokoju Rosie, dziewczyny bawiły się lalkami. Oparłem się o framugę drzwi jak to miałem w zwyczaju i po prostu przyglądałem się ich zabawie. Nie wiem czy miałem ochotę na tłumaczenie tego wszystkiego Babi, ale kiedyś musiałem jej powiedzieć. 
- Rosie mogę porwać na chwilę ciocię ? - dziewczynka spojrzała na mnie, potem na lalkę i tylko delikatnie pokiwała głową. 
- Ale tylko na kwilkę. - upomniała mnie, kiedy Babi wstała z dywanu. 
- Obiecuję. - zaśmiałem się i zaprosiłem Babi na korytarz. Dziewczyna nie obdarzyła mnie swoim spojrzeniem ani razu, czy się jej dziwiłem ? Wcale. 
- Możemy porozmawiać ? - zapytałem, a ona spojrzała prosto w moje oczy i lekko kiwnęła głową. - To na dole...
- Albo wiesz, co ? Nie musisz mi nic tłumaczyć.- złapała  się za czoło poprawiając włosy. - To Twoje życie, i wiem, że być może mam w nim jakiś udział, ale oszczędź. - skinąłem głową. Zatkało mnie. 
- Jesteś pewna ? 
- Dzisiaj wychodzę. Na miasto, mam takie prawo ? - zapytała, wyczekując odpowiedzi. 
- Tak, tak jasne. Dziś jestem w domu. 
- Dziękuję. - rzuciła i odwracając się na pięcie wróciła do Rosie. 

***
Poprawiłam torebkę i zapinając kurtkę wyszłam z domu. Miałam spotkać się dziś z moją przyjaciółką Perrie. Nie widziałam jej naprawdę bardzo długo, utrzymywałam z nią kontakt, ale jakoś od kiedy ona znalazła pracę a ja zamieszkałam u Harrego , nie było czasu, aż do teraz. Poprawiłam miętową chustę, kiedy zimne powietrze otuliło moje ciało. Była już wiosna, ale nie było jeszcze za ciepło. Szłam główną ulicą, kiedy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Szłam dalej przyspieszając kroku, było już ciemno, a jedyne światło jakie dawało jasność to lampy po obu stronach ulicy. Uznawałam tę trasę za bezpieczną. Szłam coraz szybciej, a wrażenie, że ktoś podążą za mną nie ustawało.  Odwracałam się tylko co kilka sekund, aż do ostatniego razu. Odwróciłam się po raz ostatni, a moje ciało przeszył niewyobrażalny ból, potem była już tylko ciemność. 

***
Obudził mnie dzwonek telefonu. Przetarłem oczy, a na moim brzuchu leżała Rosie. Spojrzałem na zegarek który wskazywał  północ. Babi jeszcze nie było ? Delikatnie wyślizgnąłem się spod Rosie pozostawiając ją śpiącą i odebrałem telefon od Lousia.
- Styles gdzie jesteś ? - zapytał zdyszany. 
- W domu. - odpowiedziałem ziewając. - Coś nie tak ? 
- Nie, jeżeli jesteś w domu to okej. Posłuchaj za wszelką cenę nie pozwalaj tej Twojej opiekunce na zabieranie gdzieś małej, najlepiej niech ona też w domu siedzi. 
- Co ? Co Ty pierdolisz ? - krzyknąłem do słuchawki, zdając sobie sprawę w jak wielkich tarapatach jest Babi.
- Namierzyliśmy ich, jeżeli jesteście w domu to załatwimy ich jutro. 
- Tomlinson ! Babi nie ma. 
- Co kurwa ? - krzyknął do słuchawki, nie dowierzając, że pozwoliłem jej gdzieś samej wyjść.
- Dzwoń po Horana, niech przyjedzie do Rosie, gdzie mam jechać?!
- Jesteś kretynem Styles, ogromnym kretynem.
Po niespełna dziesięciu minutach Niall był u mnie, podał mi adres i nie zwlekając dłużej wziąłem broń i wsiadając do samochodu ruszyłem w wyznaczonym kierunku. 


----------------------------
 No tak XD Moja wyobraźnia ♥ Dziękuję za 25 komm ! :*:*:*:* 
i przepraszam, że tak długo czekaliście :* Nie zwlekając ♥ 
Do następnego :*
Jeżeli będzie dużo komm, pojawi się szybciej ♥ 


wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 3.


MUZYKA.

'' Słabi nigdy nie potrafią przebaczyć. Przebaczanie jest cnotą silnych. ''

- Idę pobiegać. - oznajmiłem wchodząc do kuchni. Babi właśnie karmiła Rosie, nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. - Idę biegać. - powtórzyłem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Spojrzałem na nią z szatańskim uśmiechem. - Babi ty mnie słyszysz ? - zapytałem zakładając ręce na piersi.
- Tak panie Styles. - kurwa te ''PANIE'' mnie rozpierdala. Wziąłem głęboki oddech i po prostu wyszedłem z domu,akurat nie miałem ochoty na zadziorną nianię. Włożyłem słuchawki do uszu i zatapiając się w dźwiękach muzyki ruszyłem przed siebie.

Perspektywa Babi.

Nie miałam ochoty,na żadną wymianę zdań z tym dupkiem. Najpierw opierdziela mnie, nie mam pojęcia o co, a teraz udaje świętego i myśli,że ja tak po prostu mu to wybaczę. Niedoczekanie. Skończyłam karmić Rosie i pomagając jej zejść z fotela, postawiłam na ziemi prowadząc za rączkę do łazienki.
- Gdzie poszedł tatuś ? - zapytała, słodko ziewając.
- Poszedł pobiegać. -uśmiechnęłam się do niej. - zaraz wróci.
- To dobsze, bo tatuś mi kiedyś obiecał,że przeczyta mi bajkę i jeszcze nie cytał . -zrobiła smutną minkę.
- Rosie. - pogłaskałam ją po policzku. - Tatuś pracuje, ale na pewno dotrzyma słowa. - próbowałam jej to jakoś wytłumaczyć, nie szło mi to chyba za dobrze, ale przecież to dziecko nie można jej tego dokładnie wytłumaczyć bo niby jak ?'' Twoja mama Cię zostawiła, tata nie ma dla Ciebie czasu, więc zostawiają Cię z obcą osobą ? '' No błagam. Wykąpałam blondynkę i położyłam ją spać. Po przeczytaniu bajki i niespełna dziesięciu minutach układania i całowania wszystkich lalek po kolei zasnęła. Zamknęłam za sobą cicho drzwi i zaczęłam schodzić po schodach, usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, chciałam go jakoś ominąć,ale nie było sposobu wyszłam mu na przeciw i dosłownie zamarłam. Co kurwa ?
- O cholera. - otworzyłam buzię patrząc na posiniaczoną twarz Stylesa, był cały poobijany.
- Ty przeklinasz ?
- Panie Styles co się stało ? - dobiegłam do niego, łapiąc za rękę.
- Cześć jestem Harry. - wyciągnął rękę w geście przywitania. Spojrzałam na niego krzywo. - Sam Harry. - wycedził bardzo dokładnie, dając mi do zrozumienia, że po raz kolejny nazwałam go '' Panem Stylesem ''.
Pokręciłam przecząco głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Idź do łazienki, zaraz przyniosę apteczkę.
- To nic poważnego. - złapałam go mocniej za rękę,a on syknął z bólu.
- A jednak. - uśmiechnęłam się. - Tylko bądź cicho, bo Rosie śpi. - Styles skinął głową i zaczął kierować się w stronę łazienki. Pobiegłam do kuchni po chusteczki i apteczkę,którą nie wiem z jakiego powodu Harry trzymał w kuchni, wzięłam butelkę wody plus jakąś szklankę i zaczęłam kierować się w wyznaczonym kierunku.  Gdy weszłam do łazienki, Styles siedział na skraju wanny, tym samym się o nią opierając. Przygryzłam wargę, patrząc na sączącą się krew z jego ust, tych pełnych malinowych ust. Kto go tak
urządził ? I przede wszystkim za co ? Bo powody akurat jakieś musiał mieć.
- Powiesz mi co się stało ?
- Przewróciłem się.
- A odpowiedź dla ludzi powyżej pięciu lat ?
- Przewróciłem się. - spojrzał na mnie cały czas masując rękę.
- Zabawne. - prychnęłam i otworzyłam apteczkę. Wzięłam wodę utlenioną  i waciki. Umoczyłam jednego i podchodząc bliżej niego, zaczęłam przyciskać do skaleczeń.
- Może troszeczkę piec. - uczuliłam  go na ból . Nawet nie drgnął. - Boli ? - zapytałam patrząc w jego  zielone oczy.
- Nic nie czuję. - oznajmił przygryzając wargę.
- Twoja ręka, um ... może być złamana. - spojrzał na mnie pytająco. - Musisz ściągnąć bluzę. - oznajmiłam. Brawo, rozumował jak pięciolatek. Na jego ustach zawitał ten jego symboliczny uśmiech, nie wiedziałam co oznaczał. Wyprostował ręce, a ja pomogłam mu pozbyć się bluzki. Trzeci dzień pracy, a ja już rozbieram szefa, nieźle. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Jest bardzo źle pani doktor ? - zażartował, za co szturchnęłam go w bok.
- Poruszaj palcami. - rozkazałam co posłusznie wykonał. Mógł ruszać więc złamana nie była. Owinęłam ją tylko bandażem, i zawiązałam końcówki na supełek.
- Umm, Harry... - przeciągnęłam na co szeroko się uśmiechnął, i dopiero teraz zrozumiałam, że pierwszy raz nazwałam go Harrym. - Dzisiaj, kiedy my... dlaczego tak bardzo się zdenerwowałeś ?- Spojrzał na mnie ,a uśmiech znikł z jego twarzy.
- Po prostu martwiłem się o Was. - odpowiedział po chwili namysłu.
- O nas ? - zapytałam.
- Babi zrozum, teraz jesteś częścią naszej rodziny. - Ooo, jak słodko to zabrzmiało. Kim właściwie był ten człowiek przede mną ? To nie był ten sam Styles, który jakieś dwie godziny temu chciał mnie zabić. Szeroko się uśmiechnęłam a na moje policzki wpłynął czerwony rumieniec. Tak bardzo go nienawidziłam.
- Uwielbiam kiedy się uśmiechasz.

***
Rano obudziłem się w świetnym humorze, nie mam pojęcia dlaczego. Zszedłem na dół i zobaczyłem uśmiechniętą Babi. Wspaniały początek dnia. Rosie jadła, i jak zawsze była cała wymazana, tą cechę miała zdecydowanie po Niallu. 
- Cześć piękne. - rzuciłem na przywitanie i usiadłem przy stole.
- Tatuś, a co Ci się stało w rącke ? - zapytała Rosie patrząc na obwiniętą bandażem rękę. 
- Przewróciłem się skarbie, to nic poważnego. - spojrzałem na przestraszoną Babi. 
- To dobsze - potrząsnęła radośnie głową i wróciła do jedzenia. Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Uśmiechając się do dziewczynki wyjąłem go z kieszeni. Tomlinson ?


Wraz z dokończeniem zdania, po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałem na Babi i wstałem od stołu.
- Zabierz dziecko. - rzuciłem szybko podchodząc do niej.
- Co takiego ? 
- Po prostu weź Rosie do góry. 



---------------------------------
Chcę Wam powiedzieć jedno wielkie AJ LOFF JU ♥ Boże jak ja was kocham :O
 35 KOMM pod drugim rozdziałem ♥ i 18 obserwatorów :O:O:O:O
Aww ;3 + jak myślicie ? :) Tommo ma dobre wiadomości ? ♥ 
+ dodałam zakładkę '' INFORMOWANI '' więc jeżeli sobie życzycie, no to wpisujcie się <3 


sobota, 15 marca 2014

Rozdział 2.




'' Aby bez­gra­nicznie ko­muś zaufać pot­rze­ba zarówno od­wa­gi, jak i siły. 
Po­win­no się bo­wiem zakładać i taką ewen­tual­ność, że za­miast wzle­cieć upad­nie się, i to bar­dzo nisko. ''


Wróciłem do domu wykończony. Wyszedłem z wprawy. Ostatnim razem  na jakiejkolwiek akcji byłem jakieś dwa miesiące temu. Powód ? - Rosie. To nie tak, że była przeszkodą w moim życiu i pomimo tego, że była wpadką nigdy jej tak nie traktowałem, bo to ja ją stworzyłem i to własnie moje geny w sobie miała . Ta mała dziewczynka nie była winna temu, że poszedłem do łóżka z niewłaściwą osobą. W całym domu było ciemno, zapaliłem delikatnie światło w korytarzu i zacząłem zmierzać w stronę salonu. Ku mojemu zdziwieniu telewizor był włączony, odwróciłem się na pięcie i moim oczom ukazała się dwójka kobiet śpiąca na kanapie. Uśmiechnąłem się sam do siebie delikatnie opierając się o framugę drzwi. Wyglądały tak słodko. Założyłem ręce na piersi, ale moje rozmyślania przerwał dźwięk sms'a.


Nienawidziłem tej kobiety i nie, nie dlatego, że mnie zostawiła dla innego, ale tylko dlatego, że przez nią cierpi moje dziecko. Zmierzwiłem ręką włosy i złapałem się za kark myśląc co by tu zrobić ze śpiącymi królewnami. Podszedłem do kanapy, Rosie leżała z brzegu więc to nie był żaden problem. Wziąłem małą na ręce i zaniosłem do mnie do sypialni, nie wiem czemu, po prostu chciałem wiedzieć,że jest bezpieczna. Delikatnie położyłem małą na łóżku i przykrywając ją zgasiłem światło. 
-No to jeszcze jedna kobieta. - uśmiechnąłem się i  wychodząc z sypialni zabrałem ze sobą koc. Babi spała, jak zabita. Podszedłem do niej i przykucnąłem przy kanapie. Spojrzałem na nią z uśmiechem i delikatnie zgarnąłem włosy z jej czoła. Nadal spała, jej oddech był równy. Wstałem i przykryłem dziewczynę. Wziąłem pilota ze stolika i zgasiłem telewizor. Byłem wykończony, mimo późnej godziny poszedłem wziąć szybki prysznic. Założyłem czyste bokserki , zielony T-shirt i poszedłem położyć się spać. 

***
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się przez cienkie zasłony okna. Przetarłem ręką oczy i spojrzałem na  miejsce obok mnie. Było puste. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę,że Rosie spała ze mną. Szybkim ruchem przechyliłem się na prawy bok łóżka by zobaczyć,czy przypadkiem nie leży na ziemi. Nie leżała. Uff, szczęście. Wciągnąłem na siebie czarne jeansy i ruszyłem na dół. Od razu gdy schodziłem po schodach, można było usłyszeć śmiech Rosie. Wszedłem do kuchni i oparłem się o framugę drzwi. 
- Dzień dobry paniom. - rzuciłem uśmiech, a Babi spojrzała na mnie nie pewnie. 
- Dzień dobry,panie Styles. - odpowiedziała i znowu zaczęła smażyć naleśniki.
- Część księżniczko. - pochyliłem się nad córeczką i dałem jej całusa w policzek, zajmując miejsce przy stole. Mała była cała wysmarowana truskawkowym dżemem i dzięki niej, jej lalki też. - Wystarczy tych pyszności dla mnie ? - zapytałem patrząc na to jak mała dziewczynka wciska na siłę naleśnika lalce.
- Tak pewnie. - dziewczyna posłała mi przelotny uśmiech i podała talerz z posiłkiem. - Kawy? Herbaty ? 
- Mam ochotę na kakao. - rzuciłem marudnie, ale dziewczyna tylko cicho się zaśmiała i zaczęła robić napój. 
- Proszę.- postawiła go przede mną. - P-przepraszam, nie powinna byłam zostawać na noc. 
- Babi, proszę Cię. Nie krępuj się.
- No tak, ale ja miałam być tylko nianią Rosie, nie miałam tu mieszkać. - wraz z dokończeniem zdania mała Rosie spojrzała na nią ze łzami w oczach.
- Ciocia pojedzie ? - zapytała patrząc to na mnie to na dziewczynę. 
- Rosie spokojnie. - Babi się uśmiechnęła i wzięła małą na kolana. - Będę przyjeżdżała codziennie, obiecuję. 
- Gdzie mieszkasz ? - wyrwałem ją z rozmowy z pięciolatką. 
- 89 kilometrów stąd. - odpowiedziała, robiąc warkoczyka pięciolatce.
- Będziesz przyjeżdżała  codziennie 89 kilometrów ?
- Tak proszę pana. 
- Boże, nie mów ''Pana '' czuję się stary. Jestem Harry. - wyciągnąłem rękę do dziewczyny, a ona niepewnie odpowiedziała.
- Babi. - zaśmiała się.
- Możesz zamieszkać z nami. To żaden problem, poza tym Rosie i tak już się bardzo z Tobą związała.  
- Jeżeli to nie problem.
- Żaden , więc ustalone. Rosie ciocia zostaje. - wstałem dumnie zbierając naczynia ze stołu i włożyłem je do zlewu.
- Ja pozmywam. - wtrąciła się.
- Babi , jesteś nianią. Nie sprzątaczką. Zajmij się lepiej małą. - powiedziałem patrząc na dziewczynkę która jeszcze była w piżamach. Po chwili obie dziewczyny zniknęły mi z oczu. 
Kiedy skończyłem sprzątać poszedłem zobaczyć co u dziewczyn. Babi kąpała Rosie i o czymś rozmawiały.
- Będę u siebie. - oparłem się o drzwi. - Gdyby coś się działo...
- Co ma się dziać ? - spojrzała na mnie.
- Na wszelki wypadek. Wiesz, gdzie mnie szukać. -skinęła głową i wyjęła małą z wanny. 
- Ah i jeszcze jedno, ma pan coś przeciwko, żebyśmy pojechały do parku ? 
- Do parku ? 
- No tak, oczywiście taksówką. - zaśmiała się. Posłałem jej uśmiech i wyjąłem portfel z tylnej kieszeni spodni. 
- Proszę. - wręczyłem jej pieniądze, a ona  niepewnie na mnie spojrzała. - Jeżeli to nie problem, dacie radę zrobić zakupy ? 
- Tak, to żadem problem. - wzięła pieniądze i położyła na szafce. Dałem całusa Rosie i poszedłem do gabinetu.

***
- Jestem idiotą ... - chodziłem w te i we wte. Kto normalny nie wziął numeru od opiekunki ? Jeżeli ona je zabrała. KURWA.STYLES.IDIOTO. Oddychałem głęboko co kilka sekund spoglądając przez okno, nie było ich od czterech godzin. Na dworze już robiło się ciemno. Nagle pod dom podjechała taksówka z której wysiadły dziewczyny. Wziąłem głęboki oddech, byłem wkurwiony. Gdy tylko weszły do domu, spojrzałem na nią wściekły.
- Gdzie wy kurwa byłyście tyle czasu ? - spojrzała na mnie przestraszona, a uśmiech znikł z jej twarzy.
- W p-parku ... mówiłam . 
- Cztery godziny ? 
- Z-zakupy. - wydukała cały czas bojąc się na mnie spojrzeć. 
- Kurwa bałem się o Was. - dziewczynka gdzieś pobiegła, a ja zmierzyłem wzrokiem Babi. 
- Przepraszam, że pan mi nie ufa. - wydukała i pobiegła za dziewczynką. Brawo Styles, jesteś mistrzem. Idiotów. 

-------------------------
No to mamy drugi rozdział ♥ Jak widzicie Hazz ma problemy z zaufaniem, no ale jak myślicie przekona się do Babi ? :) + Masiw tenk ju za ponad dwadzieścia komentarzy ! ♥ :* Aww ;3 Kocham ! ♥ 
                   







sobota, 8 marca 2014

Rozdział 1.

'' Cza­sem przy­pad­ko­we spot­ka­nia mogą zaowo­cować wielką miłością. ''

- No to gdzie moje słoneczko ? - do gabinetu wparował Tomlinson z wielkim bananem na twarzy.
- Tommo skup się. Co mam teraz zrobić ? 
- No pomogę Ci, ten jeden raz. - puścił mi oczko.
- Stary, niejeden. Ona nie wróci.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Lou przestań się wymądrzać, zostałem z tym sam . - oparłem ręce o biurko i schowałem głowę w dłonie.
- Przesadzasz, masz nas. - chłopak podszedł bliżej mnie i położył pocieszająco rękę na moje ramię. Skąd On miał na to wszystko tyle energii ? 
- Tatuś ! - do gabinetu wbiegła moja córeczka radośnie wskakując mi na ręce. - Tatuś powiedź jej coś ! - rozkazała wymachując kolorową lalką przed moim nosem. - Cały czas się złości !
- O co skarbie ? - Tommo wziął ją na ręce i zaczął radośnie kręcić. - Z wujkiem to już się nie przywitasz ? 
- Hej Tommo ! - cmoknęła Lou w policzek, gdy ten przestał ją gilgotać . 
- Rosie ! - upomniałem ją.
- Oj przestań. - uśmiechnął się .- To co idziemy się w coś pobawić księżniczko ? - zapytał a ta szybko wyrwała mu się z rąk i ciągnąc za sobą, prowadziła do salonu. Wtedy byłem, naprawdę szczęśliwy,że na chrzestnego tego rozrabiaka,wybrałem właśnie Tomlinsona . Obdzwoniłem już kilka opiekunek,ale żadna z nich nie robiła większego wrażenia. Dziś nie miałem wyjścia,była akcja i musiałem na niej być.Po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałem z krzesła, chcąc otworzyć, ale mała z wujaszkiem już mnie wyprzedzili.
- Styles spodziewałeś się kogoś ? - zapytał wskazując na młodą dziewczynę.
- Tak. - odpowiedziałem i wyciągnąłem do niej rękę na przywitanie. - Harry Styles.
- Babi Destiny. - odpowiedziała na mój gest a ja zaprosiłem ją do środka.
- Tommo, zajmij się chwilę małą, ja muszę pogadać z panią. 
- Nie dziwię Ci się. - spojrzał na jej tyłek,szeroko się szczerząc za co skarciłem go  złowrogim spojrzeniem.
- Zapraszam. - złapałem ją za plecy na co delikatnie wzdrygnęła. Uśmiechnąłem się do niej i wskazałem na fotel by na nim usiadła. - Więc ile pani ma lat ? - spojrzałem na nią pytająco siadając na przeciwko .
- Siedemnaście. - odpowiedziała odgarniając włosy do tyłu.
- Jest pani niepełnoletnia ? - spojrzała na mnie idiotycznie. Ma 17-lat , no pewnie, że jest . 
- No tak.- uśmiechnęła się, będąc rozbawiona moim zakłopotaniem.
- I nie ma pani prawa jazdy ? - spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Te pytania są podchwytliwe czy coś ? 
- Coś. 
- W takim razie nie, nie mam prawa jazdy. Męża nie mam , dzieci nie mam , rozwodu nie miałam, po klubach też się nigdy nie szlajałam. - Spojrzałem na nią z szerokim uśmiechem na ustach. Nie ma prawa jazdy, więc Rosie wozić nie będzie. Całe szczęście.
- Jest pani wiarygodna. - próbowałem opanować śmiech.
- Dziękuję. - zastanowiła się chwilę. - Chyba. - Zaśmiałem się głośno i zawołałem Tomlinsona z Rosie. 
- Tak, to był komplement. - spojrzałem na nią, kiedy zaczęła czuć się niekomfortowo.
- To jest Rosie. - wziąłem dziewczynkę na ręce  a dziewczyna momentalnie się rozchmurzyła.
- No hej piękna. - podała jej dłoń. Mała schowała rączkę do tyłu odwracając buzię w przeciwnym kierunku. 
- Kiepskie pierwsze wrażenie. - rzucił Tomlinson przyglądając się całemu zajściu z rozbawieniem. 
- Pani się nie przejmuje. - uśmiechnąłem się - Kolega już wychodzi. - zmierzyłem chłopka zabójczym spojrzeniem a on od razu zajarzył.
- Oj dobra, dobra . -prychnął i opuścił pokój.
- To Rosie, jest Twoja nowa ciocia. 
- Ciocia ? - ożywiła się. Dzięki Bogu . 
- Ciocia.- potwierdziłem , a ona od razu się rozchmurzyła.  
- A będzie się ze mną bawiła ? 
- Oj tak. - wtrąciła się brunetka. - Będziemy się duuużo bawić.
- Hura ! - krzyknęła i zaczęła wyrywać mi się z ramion.- Idziemy się bawić ! - zarządzała ciągnąc biedną dziewczynę za jej bladą rękę.
- Ale jak to ? - speszyła się biorąc małolatę na ręce. - Od kiedy zaczynam ? 
- Od zaraz piękna. - posłałem jej uśmiech i biorąc skórzaną kurtkę z fotela, wybiegłem z domu.

Prolog .



Dziewczyno, dostrzegam w Twoich oczach, że jesteś zawiedziona
Bo to ja jestem tym głupcem, któremu ofiarowałaś swoje serce
Rozdarłem je na strzępy 
Dziewczyno, krzywda jaką wyrządziłem Twojej niewinności
Żadna kobieta na świecie nie zasługuje na takie traktowanie
Ale oto jestem, prosząc o jedną, dodatkową szansę

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że masz ścianę owiniętą wokół drogi do swojego serca
Wcale nie musisz się bać, moja miłości
Ale nie możesz latać, dopóki sobie na to nie pozwolisz
Nie możesz latać, dopóki sobie na to nie pozwolisz, więc spadasz .


Gdybym był Twoim chłopakiem, nigdy bym Cię nie opuścił
Mogę zabrać Cię w miejsca, w których nigdy wcześniej nie byłaś
Kochanie zaryzykuj, lub nigdy się nie dowiesz 
Mam pieniądze w swoich rękach, które naprawdę chciałbym wydać 
Lans,lans,lans z Tobą.
Odpoczywamy przy ognisku jedząc fondue.
Nie znam siebie, ale znam Ciebie
Więc przywitaj się z falsetem za trzy , dwa...
Chciałbym być spełnieniem Twoich marzeń .

Słowa będą tylko słowami
Dopóki nie tchniesz w nie życia


Będę Cię pocieszać, nigdy nie przestane
Wiesz, że zabiorę Cię do innego świata
Będę Cię wychwalał, nigdy nie przestane
Wiesz, że zabiorę Cię do innego świata


Ona jest wredna, ale muszę to pokochać
Po prostu nie mogę pozwolić jej odejść
Zmusza mnie do tego troszeczkę
Ona jest sexsowną zwierzyną
Wydaje zbyt dużo
A ja nigdy jej nie odmawiam
Doprowadza mnie do szału
I trzyma mnie za gardło.
Ona jest tak wredna, ale muszę to pokochać
Po prostu nie mogę pozwolić jej odejść .


Myślisz, że dostałeś wszystko to, co we mnie najlepsze
Myślisz, że to Ty ostatni się śmiałeś
Założę się, że myślisz, że wszystko co dobre odeszło
Myślisz, że zostawiłeś mnie załamaną
Myśląc, że przybiegnę z powrotem
Kochanie nie znasz mnie, bo jesteś śmiertelną pomyłką


W ten czy inny sposób zamierzam cię znaleźć
Zamierzam cię zdobyć, zdobyć, zdobyć
W ten czy inny sposób zamierzam cię wygrać
Zamierzam cię zdobyć, zdobyć, zdobyć
W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć
Zamierzam cię spotkać, spotkać, spotkać, spotkać
Pewnego dnia, może w następnym tygodniu
Zamierzam cię spotkać, zamierzam cię spotkać
Spotkam cię
Będę przejeżdżał obok twojego domu
A jeśli wszystkie światła będą zgaszone
Zobaczę kto jest niedaleko.

-------------- 

Jeżeli nie wiecie o  co chodzi, to te słowa wypowiadane są przez bohaterów, bloga. Na przemian :)
Poczynając, od Harrego.